Informacje na temat rozwijanej na zlecenie Federalnej Służby Bezpieczeństwa cyberbroni znalazły się w archiwum 12 dokumentów opublikowanych przez grupę hakerów "Digital Revolution". Informacje o Frontonie nie odbiły się większym echem poza mediami branżowymi.

Według opublikowanych dokumentów opisujących możliwości i specyfikacje programu, został on stworzony w latach 2017-2018. Jego działanie polega na infekowaniu urządzeń "internetu rzeczy" (ang. Internet of Things) - np. podłączonych do sieci kamer czy routerów - i tworzeniu tzw. botnetu, czyli sieci zdalnie sterowanych urządzeń. Taka sieć byłaby zdolna do przeprowadzenia przeciążających sieć ataków DDoS (ang. distributed denial of service, rozproszona odmowa usługi) o wielkiej mocy. Efektem mógłby być tymczasowy paraliż dużych obszarów sieci, a nawet zablokowanie całej sieci w wybranym kraju.

"Atak na narodowe serwery DNS (pl. system nazw domen - PAP) mógłby uczynić internet niedostępnym na kilka godzin w całym małym kraju" - czytamy w jednym z plików opisujących działanie programu.

Jak zauważają autorzy specjalistycznego portalu ZDNet, Fronton wydaje się być zainspirowany botnetem Mirai, za pomocą którego w 2016 roku przeprowadzono cyberatak na ponad 70 największych serwisów internetowych. Atak na kilka godzin spowodował duże zakłócenia w funkcjonowaniu np. portalu Amazon oraz serwisów typu Netflix, Paypal, czy Twitter.

Reklama

Marcowy wyciek danych nt. cyberbroni FSB to nie pierwsza tego typu operacja "Digital Revolution". Grupa działa co najmniej od 2018 roku i ma na swoim koncie m.in. ujawnienie narzędzi rosyjskich służb np. do wykrywania użytkowników sieci Tor, używanej do zapewnienia anonimowości internautów.

>>> Czytaj też: To historyczny moment dla Europy. "Koronaobligacje" wzmocnią strefę euro. Albo ją zniszczą