Obecnie we Włoszech brakuje 200 tysięcy pracowników rolnych. Właściciele gospodarstw, zwłaszcza na południu, alarmują, że są w fatalnej sytuacji, ponieważ ich zbiory są zagrożone z powodu niespotykanego dotąd braku rąk do pracy.

Do pracy w rolnictwie zgłaszają się ludzie zwolnieni z zamkniętych lokali gastronomicznych czy sklepów i ci, którzy byli już bezrobotni przed obecnym kryzysem. Wszyscy dowiedzieli się o ogromnych problemach z siłą roboczą, jaką mają właściciele gospodarstw rolnych.

To tam, na przykład w Apulii co roku zatrudniani są przede wszystkim cudzoziemcy; zarówno imigranci, jak i ci, przyjeżdżający z innych krajów na kilka miesięcy do pracy przy zbiorach warzyw i owoców. Teraz nie mogą jednak przyjechać, bo granice są zamknięte z powodu pandemii.

Zgłoszenia od pozbawionych dochodów Włochów, którzy chcą zastąpić robotników z zagranicy, przyjmują rolnicze organizacje. Utworzyły one platformy dla osób poszukujących zajęcia i właścicieli gospodarstw pilnie potrzebujących pracowników.

Reklama

Tylko jedna federacja rolniczych stowarzyszeń Confagricoltura otrzymała w ciągu miesiąca 17 tysięcy zgłoszeń od ludzi szukających pracy; zdecydowana większość z nich to Włosi. Związek Coldiretti zebrał 10 tysięcy zgłoszeń, w tym 9 tys. od obywateli włoskich.

Jedna trzecia zgłoszeń napłynęła od kobiet - podał dziennik „Corriere della Sera” w dodatku ekonomicznym.

Wśród debiutujących w gospodarstwach, zaznaczył, są na przykład bezrobotni kelnerzy.

Domenico Paschetta z firmy rolno- spożywczej w rejonie Cuneo na północy powiedział: „Potrzebujemy do zbiorów i pakowania 500 osób. W ostatnich latach 90 procent z nich to byli cudzoziemcy. Ale teraz , gdy nie mogą przyjechać z Albanii, Rumunii, Polski szukamy do pracy miejscowych”.

Jak zaznaczył, na szczęście nie brakuje osób szukających pracy na polach.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)