Głównym organizatorem nietypowej akcji protestacyjnej jest konserwatywna partia Vox, kierowana przez Santiago Abascala. Uczestnicy manifestacji domagali się natychmiastowego zniesienia obostrzeń wynikających ze stanu zagrożenia epidemicznego, a także dymisji rządu w związku ze złym, ich zdaniem, zarządzaniem kryzysem sanitarnym przez gabinet premiera Pedro Sancheza.

Większość kierowców biorących udział w proteście używała klaksonów, a towarzyszące im osoby machały flagami państwowymi. Część manifestantów wykrzykiwała też antyrządowe hasła.

Władze Vox, trzeciej siły politycznej hiszpańskiego parlamentu, wcześniej uzyskały pozwolenie władz Madrytu na organizację sobotniej akcji protestacyjnej. Także i stołeczni urzędnicy w ostatnich tygodniach często krytykowali w mediach utrzymywane przez rząd restrykcje.

Protestowi nie sprzeciwiła się też prokuratura generalna, twierdząc, że protest w samochodach zmniejsza możliwość wzajemnego zakażania się przez uczestników manifestacji.

Reklama

Sobotni protest jest kontynuacją trwających od ponad tygodnia nielegalnych manifestacji antyrządowych w aglomeracji Madrytu. Wcześniej organizowano marsze, a wielu ich uczestników nie używało masek, ani nie przestrzegało dwumetrowego dystansu pomiędzy osobami. Głównym atrybutem manifestantów były garnki, w które uderzali podczas ulicznej akcji.

Obowiązujący od połowy marca stan zagrożenia epidemicznego został w środę przedłużony do 7 czerwca przez Kongres Deputowanych, niższą izbę parlamentu Hiszpanii.

Marcin Zatyka (PAP)