"Ursula von der Leyen objęła urząd w zeszłym roku, wiedząc, że stoi w obliczu ostrej walki o kolejny siedmioletni budżet UE, ale nigdy nie mogła sobie wyobrazić, że tak będzie. To, co zawsze miało być przedłużającym się targowaniem się przywódców UE, stało się teraz pytaniem o to, jak bardzo blok jest skłonny pomóc regionom najbardziej dotkniętym przez pandemię - i jak to zrobić" - pisze "FT".

"FT" przypomina, że o przyszły siedmioletni budżet państwa UE spierają się od 2018 r., a jeszcze w lutym, przed pandemią przywódcy spędzili dwa dni w Brukseli spierając się o ułamek punktu procentowego, tymczasem teraz przewodnicząca KE prosi ich o poparcie tego, co określiła jako odważny krok naprzód i co zwiększy budżetową siłę ognia o ponad dwie trzecie. Jednocześnie wiążąc fundusz - nazwany "Next Generation EU" - z trwającymi negocjacjami budżetowymi, von der Leyen stworzyła rozległą przestrzeń, na której rządy mogą się targować w trakcie starań o porozumienie.

"FT" wylicza cztery główne pytania, jakie pozostają do rozstrzygnięcia. Pierwsze to kwestia tego, czy pieniądze te są pożyczkami, czy też grantami. "Pomysł, aby pozwolić Komisji na pożyczanie pieniędzy i wypłacanie ich w formie dotacji, jest jednak bardzo niekomfortowy dla państw oszczędnych (Holandii, Austrii, Szwecji i Danii - PAP), ponieważ pachnie to finansowaniem deficytu" - pisze "FT".

Gazeta wskazuje, że kompromisem mogłoby być osłabienie komponentu dotacji i wzmocnienie części pakietu, którą stanowią pożyczki. Może być połączone z wyraźnym zapewnieniem, że fundusz naprawczy jest programem krótkotrwałym i tymczasowym, a także z zaostrzeniem warunków dotyczących grantów oraz zapewnieniami w kwestii przyszłego unijnego budżetu.

Reklama

Drugie pytanie dotyczy tego, jak te wszystkie nowe zobowiązania UE zostaną spłacone. Jak pisze "FT", Komisja ma gotową odpowiedź na to pytanie: mianowicie, aby państwa członkowskie stworzyły pakiet nowych podatków i opłat oraz przekazały Komisji dochody jako "zasoby własne". Ale jak zwraca uwagę dziennik, ministerstwa finansów państw członkowskich tradycyjnie są niechętne temu, by zgodzić się na nowe źródła dochodów dla UE, a teraz ich finanse znajdują się pod jeszcze większą presją. Alternatywą mogłoby być zacieśnienie przyszłych budżetów UE i obcięcie niektórych priorytetów kosztem spłacania długów.

Trzecia kwestia to warunki, na jakich te pieniądze miałyby być przekazywane. Jak pisze "FT", lwia część kwoty 750 mld euro zostanie przeznaczona na specjalny instrument na rzecz odbudowy i odporności, który będzie miał uprawnienia do wypłacania dotacji i pożyczek. Miałby on zadanie dopilnować, aby wydatki odpowiadały priorytetom UE i były zgodne z zaleceniami, które Bruksela przekazuje rządom w ramach corocznego przeglądu krajowych planów wydatków. Rządy przedstawiłyby pakiety proponowanych reform i inwestycji, które musiałyby zostać podpisane przez Brukselę, ale także przez inne państwa, zanim możliwe będzie odblokowanie środków. Niektóre z państw północnych już teraz przygotowują się do żądania bardziej rygorystycznych reform jako jednego z warunków wsparcia programu.

Wreszcie jest kwestia tego, w jaki sposób te pieniądze miałyby być dzielone pomiędzy państwa członkowskie, bo klucza podziału Bruksela jeszcze nie ujawniła. Według schematu podziału przywoływanego przez "FT", Włochy mogłyby się ubiegać o prawie 82 mld euro, Hiszpania o 77 mld, Francja o 39 mld, Polska - 38 mld, ale np. Niemcy o 29 mld. Jednak duża część pożyczonych środków nie została jeszcze rozdzielona dla poszczególnych państw członkowskich, ponieważ jest ona przeznaczona na inne programy UE, w tym na mechanizm wsparcia wypłacalności przedsiębiorstw oraz program inwestycji strategicznych.

>>> Polecamy: Przedsiębiorstwa otrzymały z Tarczy finansowej 40 mld zł. Zdecydowana większość to mikrofirmy