W efekcie ceny akcji Bank of America i Citigroup obsunęły się o 4,3 proc. w transakcjach zawieranych w Nowym Jorku, a koncernu Alcoa spadły o 1,9 proc. po informacji, że firma może mieć straty w I kwartale. Zaś spółka Applied Materials straciła 2,2 proc. na giełdzie w Niemczech po rezygnacji z kontraktu na baterie słoneczne za 1,9 mld dolarów.

W efekcie wskaźnik Standard & Poor’s 500 Index futures z terminem realizacji w czerwcu spadł o 1,5 proc. do 818,10 pkt w południe czasu londyńskiego. Dow Jones Industrial Average futures zmalał o 1,3 proc. do 7814 pkt, a Nasdaq-100 Index futures o 1,3 proc. do 1294,50 pkt. Giełdy w Azji i Europie zanotowały spadki.

- Pierwszy kwartał będzie faktycznie sprawdzianem dla inwestorów, po którym skupią się na dalszych działaniach ukierunkowanych na przyszłość - mówi Charles Dautresme, strateg w firmie Axa Investment Managers, która zarządza kapitałem 651 mld dolarów w Paryżu. – Będziemy więc mieli wolne odchodzenie od rynku niedźwiedzia. Poziom odbicia ustabilizował się na stanie indeksów z 9 marca i to jest pozytywny objaw - dodaje.

Wskaźnik S&P 500 odrobił już 23 proc. ze stanu w dniu 9 marca. Inwestorzy powinni więc zacząć “doceniać“ akcje spółek amerykańskich, gdy skończy się obecna fala wzrostów, rekomendują analitycy banku Citigroup. Marc Faber twierdzi, że średni indeks spadnie jeszcze o 10 proc. nim zacznie się odbicie w górę.

Reklama

- Mamy rynek byka ponieważ nie udało się jeszcze odwrócić trendów spadkowych w gospodarce - mówi Soros, miliarder, który zarządza potężnym funduszem hedgingowym, na którym w 2008 r. sporo zarobił, gdy inni ponieśli straty

Faber to inwestor, który rekomendował zakup akcji firm amerykańskich przed największym ich spadkiem od 70 lat. Przyznał w rozmowie z Telewizją Bloomberga, że S&P 500 Index może nawet spaść do 750 pkt i dopiero po lipcu zacząć piąć się w górę.

Zwłaszcza, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy powiększył zasięg zatrutych aktywów w USA do 3,1 biliona dolarów, choć w styczniu mówił “tylko” o 2,2 bln dolarów oraz 900 mld dolarów, ale w Europie i Azji, podał dzisiejszy londyński „Times”.