Czy zatem ceny surowców zaczęły odczuwać połączony efekt kryzysu finansowego i spowolnienia gospodarczego – zastanawia się w poniedziałkowym wydaniu francuski dziennik ekonomiczny Les Echos. Reuters-Jefferies CRB, obliczany od 1957 r., ma trzy segmenty – energia, metale i surowce rolne. O ile 2 lipca indeks ten zanotował historyczny rekord na zamknięciu – 475,52 pkt, to dalszy ciąg lipca był już tylko czasem spadków. Les Echos przypominają, że rok 1980 to w USA czasy jednego z największych kryzysów w latach powojennych.

Największe lipcowe spadki cen surowców, które składają się na indeks, dotyczyły gazu ziemnego (32 proc.), kukurydzy (20 proc.) i niklu (16 proc.). Także ropa, która stanowi 23 proc. wskaźnika, staniała – o 11,7 proc – wylicza francuska gazeta. Spadki nie ominęły też spółek surowcowych. Dow Jones Stoxx Basic Resource, który opisuje sytuację giełdową spółek surowcowych notowanych w Europie, spadł od 19 maja o 22 proc. W tym czasie indeks giełdy londyńskiej (gdzie notowana jest większość tych grup) spadł o 15 proc. Przy tym grupy surowcowe cały czas przekazują informacje, które powinny być pozytywnie odbierane przez inwestorów.

Les Echos cytują analityka Lehman Brothers: Christopher LaFemina wskazuje na dwa możliwe wyjaśnienia – po pierwsze obawy inwestorów o gospodarkę, o po drugie – mniejsze zaangażowanie funduszy, tak na rynku akcji, jak i instrumentów pochodnych. Z kolei analitycy Barclays Capital podkreślają, że w Stanach Zjednoczonych pojawiają się obawy o skutki wprowadzenia do prawa rozwiązań zmniejszających spekulację na rynkach surowcowych. Stąd, uspokajają Les Echos, spadki cen surowców to raczej efekt niepokoju na rynku po kryzysie subprime, a nie zapowiedź sytuacji gospodarczej takiej, jak w latach 80-ych.

Inne dane z rynku sugerowałyby, że obecne kłopoty gospodarki to jeszcze nie kryzys-gigant. Co prawda Alan Greenspan oceniał kilka dni temu, że prawdopodobieństwo recesji wynosi 50 do 50. Jednak inwestor podejdzie do takich ocen w zależności od swojego nastawienia i oceny informacji rynkowych: jego szklanka jest albo w połowie pusta, albo w połowie pełna. Trzeba więc czekać na informacje wyraźniej definiujące sytuację na rynku.

Reklama


Analitycy Xeliona komentują, że obecnie cena ropy nadal pozostają powyżej ważnego wsparcia wyznaczonego na poziomie 121,75 dolara. „Przełamanie tego wsparcia byłoby pretekstem do dalszych zniżek na tym rynku i być może osiągnięcia cenowego pułapu 111 dolarów za baryłkę”. Zwracają też uwagę na tygodniowy spadek cen miedzi w Londynie – do 8130 dolarów. „Podobnie jak na ropie ceny zbliżyły się do wsparcia z początku lipca i przebicie od góry wygeneruje sygnał sprzedaży. Wówczas ceny mogą osiągnąć poziom z połowy stycznia br., co oznaczałoby spadek o około 7 proc.” „Za główną przyczyną spadków stoi umocnienie się amerykańskiej waluty do głównych walut światowych, w tym także do euro. Generalnie rzecz ujmując spadki na rynkach surowcowych to efekt sytuacji na rynku walutowym oraz realizacji zysków przez inwestorów” – podsumowują analitycy Xeliona.

Niemniej, inwestorzy muszą uważnie przyglądać się rynkom surowców, szczególnie ci, którzy korzystając z wielu propozycji np. produktów strukturalnych, weszli na rynek surowcowy w ostatnich miesiącach, wierząc w prognozy wzrostu cen ropy do 250 dolarów czy wieloletnie zyski z rynku rolnego (ze względu na biopaliwa też związane z rynkiem paliwowym i rosnący popyt na żywność).

Analitycy Open Finance, komentując miniony tydzień, wskazywali, że cena ropy naftowej stabilizowała się na niskich poziomach w stosunku do rekordów z połowy lipca – w piątek po południu baryłka kosztowała ok. 125 dolarów. „Głównym tematem wśród inwestorów jest obecnie globalny spadek zapotrzebowania na energię – amerykańscy konsumenci czternasty tydzień z rzędu kupowali coraz mniej benzyny, a o mniejszym imporcie ropy naftowej poinformowała Japonia i Chiny. W kilku innych wschodzących krajach azjatyckich zniesiono niedawno dopłaty do paliw, przez co ich cena poszła mocno w górę i energochłonne gospodarki nie są w stanie utrzymać zużycia na obecnych dotychczasowych poziomach” – wyliczają analitycy.

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski przypomniał w swoim komentarzu teorię peak oil, sformułowaną w 1956 r. przez Kinga Hubberta. Założył on, że światowa produkcja ropy osiągnie swój szczyt około roku 2000, zaś później będzie spadać w wyniku wyczerpywania się zasobów. „Ta teoria z dużą siłą powraca w tym roku, kiedy producenci ropy naftowej argumentują, iż nie są w stanie zwiększać produkcji w takim tempie, aby zaspokoić rosnący popyt. Miniony miesiąc wyglądał jak peak oil. Ceny ropy naftowej szybko wzrastały jeszcze na początku miesiąca, przyczyniając się do nowego rekordu na EURUSD i siejąc spustoszenie na rynkach akcji. Druga część miesiąca to niemal lustrzane odbicie tego, co działo się w pierwszych dwóch tygodniach. Ciągle nie jest przesądzone, czy spadki cen ropy to tylko przejściowa korekta czy powrót do niższych, być może dwucyfrowych poziomów. To, który scenariusz sprawdzi się w praktyce, będzie miało kolosalne znaczenie dla rynków w drugiej części roku” – podkreśla Przemysław Kwiecień.
Dla dalszej sytuacji na rynku surowców znaczenie będzie też miał kurs dolara – jego wzrost obniża ceny surowców. Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion. Doradcy Finansowi podkreśla, że rynek reaguje też na informacje polityczne, takie jak piątkowa wypowiedź wicepremiera Izraela, który powiedział w piątek, że prace prowadzone w ramach programu nuklearnego Iranu zbliżają się do przełomu (czyli do wyprodukowania bomby atomowej). Po tej wypowiedzi ceny ropy wzrosły do ok. 128 dolarów za baryłkę, ale szybko zaczęły znów spadać do ok. 125 dolarów. Rekord cenowy padł 11 lipca – wówczas wyniósł 147,27 dolara.

Anna Lach