Obrazujący tendencje na rynku sztuki indeks Mei Mozses obniżył się w pierwszym kwartale tego roku o 35 proc., choć przez pierwsze miesiące kryzysu finansowego całkiem nieźle trzymał poziom. W całym ubiegłym roku wartość indeksu - uwzględniającego przede wszystkim ceny na rynku nowojorskim - zmalała jedynie o 4,8 proc.
W ostatnich miesiącach tempo spadku tego wskaźnika znacznie się przyspieszyło, bo - jak twierdzą osoby znające ten rynek od środka - ludzie, którzy stracili pieniądze na kryzysie finansowym (m.in. na aferze Madoffa), wystawiają posiadane dzieła na sprzedaż, nawet ze stratą.
Zdaniem ekspertów ta sprzedaż obejmuje zwłaszcza prace artystów z okresu powojennego i twórców współczesnych. Podczas trwającego siedem lat boomu cenowego na rynku sztuki elita z Wall Street najchętniej kupowała dzieła z tych właśnie okresów.
Spadek cen dotyczy między innymi prac Andy'ego Warhola, najlepiej wycenianego artysty okresu powojennego. Na przykład portret Micka Jaggera jego autorstwa sprzedany został w I kwartale tego roku za 1,1 mln dol. Sprzedający kupił go trzy lata temu za 1,5 mln dol.
Reklama
Generalnie, ceny dzieł pochodzących z okresu powojennego oraz prac współczesnych obniżyły się w ostatnich miesiącach aż o 30 proc., przy uwzględnieniu zarówno transakcji z Nowego Jorku, jak i z Londynu. Z danych szczegółowych do indeksu Mei Mozses wynika, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat zwiększały się one przeciętnie o 20 proc. rocznie.
Natomiast ceny dzieł starych mistrzów, ostatnimi czasy uważanych za trochę niemodne, spadły mniej. Obraz pędzla J. M. W. Turnera „Świątynia Jupitera” został w I kwartale kupiony za 12,9 mln dol. - dla sprzedawcy, który nabył to dzieło w 1982 roku za 1,1 mln dol., transakcja ta oznaczała stopę zwrotu z inwestycji na poziomie 10 proc. rocznie.
Jak twierdzi Michael Moses, współtwórca indeksu cen dzieł sztuki, dla inwestujących na tym rynku najgorszy był rok 1992, kiedy ceny obniżyły się o 41 proc.