WYJAŚNIENIE
Emil Szweda, analityk Open Finance
Generalnie z kredytem w CHF nic się nie stanie. Nadal będą to kredyty we frankach, które trzeba będzie spłacać według wartości franka, tyle że już do euro, a nie do złotego. Różnica jest taka, że w przypadku kredytów w szwajcarskiej walucie kredytobiorcy wciąż będą ponosić koszty spreadów walutowych, które w przypadku kredytów w euro automatycznie znikną po wstąpieniu Polski do unii monetarnej.
Reklama
W momencie wejścia Polski do strefy euro najważniejszy będzie kurs przeliczeniowy złotego na euro, bo to on zadecyduje o tym, jak będzie kształtowała się relacja dochodów do raty kredytu. Przykład: kredytobiorca ma 4 tys. zł dochodu (przy kursie euro w wysokości 4 zł jest to 1 tys. euro) i spłaca ratę w wysokości 300 franków (obecnie ok. 200 euro). W tej sytuacji na spłatę kredytu przeznacza 20 proc. dochodów. Jeśli przy wejściu Polski do wspólnej strefy walutowej euro będzie kosztować 4,80 zł, dochody obniżą się do 800 euro (zakładając stały kurs franka, rata pozostałaby na poziomie 200 euro). Sytuacja byłaby więc niekorzystna dla kredytobiorcy. Gdybyśmy natomiast wspólną walutę przyjęli po kursie 3,20 zł, dochody wzrosną do 1250 euro, a rata pozostanie na poziomie 200 euro. Ponieważ nie znamy ani terminu wejścia Polski do strefy euro, ani kursu, po jakim euro zostanie przyjęte, sensowna odpowiedź jest dziś niemożliwa. Generalnie przewalutowanie franków na złote jest obecnie niekorzystne. Należałoby z tym poczekać, aż kurs franka ponownie spadnie (może do ok. 2,5 zł) – nawet jeśli stanie się to za kilka lat.
Inną sprawą są relacje między euro i frankiem. Notowania tej pary są stabilne, lecz nie wiadomo, jak długo takie pozostaną. Obecnie Narodowy Bank Szwajcarii stara się – bez większego powodzenia – osłabić franka. Być może w przyszłości frank będzie jeszcze mocniejszy od euro, ponieważ euro jest walutą federacyjną i jako taka jest bardziej narażona na osłabienie (nie ma spójnych fundamentów, ponieważ kraje, w których euro jest używane, nie mają jednolitej sytuacji gospodarczej). Wchodzimy tu już jednak w pewnego rodzaju economic fiction, którą można zamknąć krótko: w długim terminie wszystko może się zdarzyć.