Komisja Europejska opublikowała dane o emisji dwutlenku węgla w krajach UE. Wynika z nich, że w 2008 roku – po raz pierwszy od wprowadzenia handlu prawami do emisji CO2 w 2005 roku – wystąpił deficyt tych uprawnień. Zabrakło 160 mln ton, około 8,3 proc. przydzielonych uprawnień.
Skok cen
Ceny praw do emisji CO2 na giełdach zaczęły rosnąć już w lutym, kiedy stało się oczywiste, że deficyt wystąpi. Po ogłoszeniu wyników cena przekroczyła 14 euro – to 80-proc. wzrost w stosunku do cen z lutego. – W 2008 roku firmy z Unii objęte systemem handlu emisjami wyemitowały około 2,072 mld ton CO2, a miały przydzielone uprawnienia do emisji około 1,9 mld ton CO2. Oznacza to, że niedobór uprawnień dotyczył emisji ponad 160 mln ton CO2, a to wywołało wzrost cen uprawnień – mówi Maciej Wiśniewski, prezes zarządu firmy Consus handlującej uprawnieniami do emisji CO2.
Jego zdaniem nie powinny przekroczyć poziomu 18 euro. Głownie dzięki temu, że emisje można rozliczać nie tylko uprawnieniami do CO2, ale też jednostkami redukcji emisji (ERU) i jednostkami poświadczonej redukcji emisji (CER), zdobywanymi np. dzięki inwestycjom poza UE. Jednostek tych było w 2008 roku do wykorzystania więcej niż wyniósł deficyt uprawnień CO2. Gdyby nie ta możliwość, to ceny uprawnień byłyby kosmicznie drogie.
Reklama
Na szczęście w przypadku Polski nie sprawdziły się dramatyczne prognozy o deficycie. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że w ubiegłym roku Polsce zabrakło do pokrycia potrzeb uprawnień do emisji tylko około 3 mln ton CO2, czyli około 1,5 proc. rocznej puli przyznanych uprawnień (nie licząc rezerwy). To skutek deficytu uprawnień do emisji dla elektrowni – zabrakło im około 7,5 mln ton CO2 – i elektrociepłowni, którym brakowało ok. 0,8 mln ton.
Deficyt pod kontrolą
Polska chciała, żeby roczny limit uprawnień do emisji CO2 na lata 2008–2012 wynosił 284, 5 mln ton, a dostała prawo do emisji 208 mln ton. To wywołało strach, że już w 2008 roku koszty zakupu brakujących uprawnień doprowadzą do wzrostu cen ceramiki budowlanej czy papieru, a zwłaszcza ciepła i prądu. Specjaliści zapewniają, że wzrost cen nam nie grozi.
– Deficyt uprawnień dla elektroenergetyki był w istocie założony już na etapie tworzenia planu alokacji uprawnień. Okazał się mniejszy niż zakładano, zatem prognozy KE były bardziej precyzyjne niż te przedstawiane przez polski rząd. Sądząc po poziomie cen hurtowych energii, uprawniony jest wniosek, iż w cenach tych uwzględniony jest już pełny koszt CO2, a nie tylko koszt brakujących uprawnień. Większy wpływ na ceny energii będzie miał spadek popytu i ceny samych uprawnień – uważa Janusz Bil, dyrektor ds. regulacji i rozwoju rynku Vattenfall Poland.
Kryzys pomaga środowisku
Podział uprawnień KE z 2008 roku obowiązuje do 2012 roku. Polska dostała o prawie 30 proc. mniej uprawnień niż potrzebowała. Można zakładać, że w tym roku spowolnienie gospodarcze i ograniczanie produkcji, a co za tym idzie zużycia, np. prądu i ciepła, zmniejszy także emisje CO2.