- Systemy operacyjne były projektowane w erze, kiedy nie było jeszcze internetu - pisze w blogu Sundar Pichai, jeden z menedżerów Google. - A to jest nasza próba, by na nowo zdefiniować, jak powinny teraz wyglądać - dodaje.

Ta próba, pod nazwą Google Chrome OS, ma trafić na rynek w drugiej połowie 2010 r. Początkowo ma działać tylko na netbookach - miniaturowych, lekkich i tanich laptopach, choć o ograniczonych możliwościach (z reguły ekran do 10-12 cali, słabszy procesor, brak napędu optycznego). Ale Pichai dodaje, że poradzi sobie także na pełnoprawnych pecetach.

Google od lat stara się podciąć kolejne gałęzie w imperium Microsoftu, oferując w sieci coraz więcej alternatyw dla aplikacji instalowanych na komputerach (jak choćby Google Docs, okrojona wersja pakietu biurowego Microsoftu). Od lat, gdy tylko w mediach pojawiały się doniesienia o pracach nad systemem operacyjnym, konsekwentnie im zaprzeczał. Tym razem wkracza na nowy rynek z otwartą przyłbicą i w dodatku atakuje segment dla Microsoftu kluczowy - dziś Windowsy generują jedną trzecią przychodów koncernu, tylko w ub.r. było to ok. 20 mld dol.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"

Reklama