Rynek jednak ma swoje zdanie i po publikacji danych o czerwcowej sprzedaży samochodów na rynku chińskim bardzo się ucieszył. Sprzedaż wzrosła o 48 proc., czyli najwięcej od lutego 2006 roku. Ponadto w środę po sesji na Wall Street Alcoa, jako pierwsza amerykańska spółka, podała wyniki za drugi kwartał. Co prawda podobnie jak w dwóch poprzednich kwartałach spółka zanotowała stratę, jednak mniejszą od oczekiwań. Ponadto koncern liczy na pakiety pomocowe w USA i Chinach, które mają uruchomić popyt na jej aluminium. Chiny pojawiły więc się po raz kolejny, jako nieustraszony jeździec ratujący świat przed zapaścią.

Pamiętać jednak trzeba, że wzrost PKB w Chinach, który w połowie 2007 roku sięgał 14 proc., był napędzany popytem zgłaszanym przez amerykańskiego konsumenta. Gospodarka zorientowana na export do USA nie zawróci na pięcie zmieniając się w zorientowaną na popyt wewnętrzny. Zbyt wiele osób zapomina, że tak obecnie cierpiący konsument amerykański wciąż zgłasza większe zapotrzebowanie na dobra niż obywatele Japonii, Niemiec i Chin razem wzięci! Wydaje się więc, że świat zabrnął w ślepą uliczkę i myśli, że uda mu się przecisnąć przez wazką chińska ścieżkę do krainy szczęśliwości znanej z lat 2003-2007. Niestety nie jest świadomy tego, że po prostu nie uda mu się do niej wejść, przynajmniej nie teraz.

Popołudniu dzisiejsze nastroje poprawił również cotygodniowy raport o nowych wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych w USA. Oczekiwano aplikacji na poziomie 603 tys., podczas gdy faktyczna liczka wyniosła jedynie 565 tys. Tak duży spadek budzi pewne kontrowersje, jednak faktem jest, że go zobaczyliśmy. Euforycznej reakcji zresztą nie było. Handel na otwarciu za oceanem był nawet bardzo rozczarowujący co skutkowało nerwowym spadkiem w Warszawie, ale zamknięcie sesji było już lepsze. Konsolidacja trwa więc w najlepsze.

Na rynku walutowym widzieliśmy natomiast wyraźny ruch po myśli posiadaczy kredytów walutowych. Złoty wyraźnie się umocnił i kolejny już dzień był mocniejszy od węgierskiego forinta. Dość ciekawa wiadomość na tle publikacji prasowych jakoby coraz więcej zagranicznych analityków i ekonomistów czarnego konia naszego regionu upatrywali nie w Polsce, ale na … Węgrzech.

Reklama