– Pod koniec czternastu godzin czuję zmęczenie, mam objawy zespołu nagłej zmiany strefy czasowej i na ogół nie udaje mi się przespać więcej niż trzy godziny na dobę – przyznaje. – Ale, jak widać, jakoś sobie radzę.
Nietypowy czas pracy na ogół kojarzy się z fabrykami, organami bezpieczeństwa i sektorem logistyki. W rzeczywistości „cmentarna szychta” nie jest już wyłączną domeną pracowników fizycznych.
– Współczesne społeczeństwo działa dwadzieścia cztery godziny na dobę przez okrągły tydzień. Zatrudnienie na nocną zmianę i, generalnie, w systemie zmianowym, wzrasta niesłychanie dynamicznie, przy czym tempo wzrostu jest szybsze w grupie pracowników umysłowych – od serwisantów sieci informatycznych, po personel banków i pilotów – niż wśród pracowników fizycznych – mówi Bill Sirois, szef operacyjny Circadian Technologies, firmy doradców ds. pracy zmianowej.
Pracownicy umysłowi doceniają zalety pracy na zmiany. – Uwielbiam moją pracę i lepiej mi się pracuje w nocy niż w dzień – mówi Abi Donald. – Nie dzwoni telefon, nie ma biurowego politykowania – jest świetna atmosfera. Można naprawdę popchnąć robotę.
Michael O’Loan, szef działu obrotów w World Spreads, firmie bukmacherskiej przyjmującej zlecenia na transakcje, wykorzystujące różnice kursowe, uważa, że najlepiej sprawdza się system mieszanych zmian. – Ma tę zaletę, że chroni przed popadnięciem w rutynę. Kiedy człowiek nie ogląda co dzień tego samego, łatwiej zachowuje obiektywne spojrzenie na rynki.
Kelly Smith, dyrektor naczelny Centrinet, spółki świadczącej usługi informatyczne, potwierdza, że rozmaitość, wynikająca z nietypowych godzin pracy, ma dobre strony. – Umożliwia kontakty z różnymi grupami współpracowników i różnymi częściami społeczności użytkowników.
Mateusz Jankiewicz, kierownik nocnej zmiany w hotelu Park Plaza Sherlock Holmes, mówi, że nocą goście bywają „bardziej ożywieni”, ale podkreśla, że: – Między pracownikami nocnej zmiany jest atmosfera koleżeństwa, z jaką nie spotkałem się w zespołach pracujących od dziewiątej do piątej.
Są też, oczywiste zalety „pozabiurowe” – na przykład ma się więcej czasu dla dzieci i na prace domowe.
– Trochę to trwa, zanim się człowiek przystosuje, ale robienie zakupów, kiedy większość ludzi jest w pracy, ma swój urok – mówi Mateusz Januszkiewicz. – W siłowni i w supermarketach jest spokojniej, banki są otwarte, w niektórych restauracjach można zjeść lunch za niesłychanie okazyjną cenę.
Michael O’Loan twierdzi, że życiu towarzyskiemu także wychodzi na dobre, gdy można wrócić z weekendowego wyjazdu nie w niedzielę wieczorem, ale w poniedziałek rano.
Oczywiście z pracą zmianową wiążą się problemy modelu snu. Każdy z nas ma wśród znajomych naturalne „sowy”, ale Bill Sirosis przyznaje, że pracujący na nocną zmianę na ogół śpią w ciągu tygodnia znacznie krócej niż „skowronki”: mężczyźni średnio pięć i pół godziny na dobę, kobiety pięć godzin. – Żarówek używamy dopiero od końca XIX w. Mamy głęboko zakodowaną informacje, że dzień to pora czuwania – mówi.
Ponieważ zmęczenie szczególnie daje o sobie znać pod koniec długich nocnych zmian, Bill Sirosis doradza optymalizowanie warunków pracy. Pomaga światło, chłodny nawiew i dźwięki w tle. Ale – dodaje – nie ma czarodziejskiej pigułki i strategie, obliczone na rozwiązywanie tego problemu, mogą przynieść poprawę o 50 procent.
W sektorze finansowym, gdzie ze względu na globalne rynki od dawna powszechnie stosuje się system pracy zmianowej, często najtrudniejsza jest nie cmentarna szychta, lecz „ranki” i „wieczory” – zwłaszcza w Londynie, usytuowanym między USA a Południowo-wschodnią Azją.
Bill Sirosis mówi, że większość ludzi bez kłopotów radzi sobie z wczesnymi i późnymi zmianami.
– Między siódmą rano a jedenastą w nocy pracuje się efektywnie nawet szesnaście godzin z rzędu. Szans na bogate życie osobiste raczej nie ma, ale przynajmniej można się porządnie wyspać – i ciągnąć tak w nieskończoność.