- Szukamy dziś alternatywnych form inwestycji, które nie byłyby związane z rynkiem akcji. Przychodzą więc do nas i lekarze i przedsiębiorcy, nauczyciele, a nawet studenci, którzy chcą w ten sposób ulokować zarobione podczas wakacji oszczędności, mówi Maruszewski. - O ile jeszcze rok, dwa lata temu mieliśmy kilku klientów tygodniowo, dziś - już kilkudziesięciu.

Win pod inwestycję nie szuka się na półkach w sklepach. Muszą być najwyższej jakości i pochodzić z najlepszych winnic. W grę wchodzą te z rejonu Bordeaux-Medoc, Saint-Emilion, część win burgundzkich. Handel nimi odbywa się na giełdach towarowych np. w Londynie, Chicago czy Singapurze, gdzie zwykły Kowalski wstępu nie ma. Zakupu dokonują więc za niego wyspecjalizowani brokerzy.

Jedna skrzynka przyzwoitego wina inwestycyjnego z 2008 r. kosztuje już od 3-4 tys. zł. Wewnątrz jest 12 butelek po 0,75 l. Klienci inwestują średnio od 5 do 30 tys. zł. Ile można zarobić? Wartość wina Lafite Rothschild wzrosła w ciągu 5 lat 4-krotnie, Carruades de Lafite - 6-krotnie. Ale można też stracić, ostrzega ekspert.

Więcej w dzienniku "Metro".

Reklama