Choć to dopiero lipiec, detaliści już prezentują kolekcje na Boże Narodzenie, mając nadzieję, że przyciągną one uwagę klientów. Poprzedni sezon świąteczny zdominowały wyprzedaże, bo sklepy z wyprzedzeniem zamówiły prezenty i musiały sobie jakoś poradzić z załamaniem popytu.
W sieci sklepów John Lewis o 11 proc. wzrosła wówczas sprzedaż wszelkiej pasmanterii, kupowanej na własnoręcznie robione prezenty a także np. zestawów do szycia, którymi obdarowywano bliskich. W tym roku firma oczekuje, że bożonarodzeniowym przebojem będzie zestaw, za pomocą którego można samemu zrobić misia. – Niektórzy kupią to na prezent, a inni – wcześniej, żeby dać komuś własnoręcznie zrobioną zabawkę – mówi Nat Wakley, dyrektor ds. sprzedaży.
W zeszłym roku ogromną popularnością w sklepach John Lewis cieszyły się maszyny do szycia po 49 funtów. Chcąc skorzystać na powrocie zainteresowania szyciem (i robótkami ręcznymi w ogóle) w tym roku firma zaoferuje te maszyny w nowych, pastelowych kolorach. Dla dzieci przygotowuje książki o pieczeniu ciast i gotowaniu.
Firma B&Q zaproponuje zestawy „gołych” ozdób choinkowych plus farby do ich pomalowania i przystrojenia, a firma Argos – prezenty praktyczne, takie jak talony na wizyty w salach treningowych. – Klienci próbują znaleźć coś, co ma wartość wynikającą nie tylko z faktu, że to prezent. Sądzimy, że spadnie zainteresowanie rozmaitymi ozdobami i drobiazgami, które do niczego nie służą, a sporo kosztują – mówi Sara Weller z Argosu.\