Nie była ona wystarczająca, by zanegować pesymistyczny sygnał, jakim było przełamanie w środę wsparcia w postaci szczytu z I połowy sierpnia, który ukształtował się na wysokości 36 tys. pkt. Warto w myśleniu o rynku połączyć ten poziom z nieco niżej wypadającą barierą. Wynika ona z założenia, że każdy spadek nie przekraczający skalą wcześniejszych korekt trwającego przez ostatnie 6 miesięcy wzrostu, nie zmienia oceny kondycji rynku. Skoro największa zniżka miała 8,5%, to daje to z grubsza poziom środowego dołka jako ważne miejsce z punktu widzenia szans na kontynuację pomyślnej passy.

Dopóki nie zejdziemy niżej duża część inwestorów będzie traktować pogorszenie koniunktury jako szansę na zakupy akcji po atrakcyjnych cenach. Niewykluczone, że taka strategia okaże się słuszna. Jednak w świetle sygnałów, jakie pojawiały się w ostatnich tygodniach na giełdach, obarczona jest ona bardzo dużym ryzykiem. Do wielu sygnałów ostrzegających przed pogorszeniem koniunktury dołączają kolejne. Chodzi o zachowanie ceny złota, która mocno podskoczyła w tym tygodniu i zbliżyła się do 1 tys. USD za uncję. Tym samym niewiele już brakuje do szczytów z minionego i tego roku.

Jednocześnie ostatnie dni stały pod znakiem wyraźnych wypłat z globalnych funduszy akcji. Straciły one blisko 5 mld USD środków. Ponad 700 mln USD z tej kwoty przypadło na ujemne saldo wpłat i wypłat z funduszy lokujących w szerokie spektrum akcji z rynków wschodzących. Natomiast podmioty dedykowane poszczególnym regionom w ramach emerging markets wypadły różnorodnie—od znacznych wypłat z funduszy skupiających się na Ameryce Łacińskiej do niewielkich wpłat do podmiotów lokujących w Azji, a także na rozwijających się rynkach Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA). Przepływy globalnego kapitału podlegają zazwyczaj trwalszym tendencjom, więc trzeba się liczyć z tym, że ostatnie dni mogą zapowiadać trwalsze zjawisko odpływu środków z bardziej ryzykownych aktywów.

Ruchowi w górę w przedpołudniowej części sesji na GPW towarzyszy dość niska aktywność inwestorów. To pozwala wierzyć, że losy dzisiejszych notowań ostatecznie rozstrzygną się w końcowej części, po publikacji raportu z rynku pracy w USA. Gdyby znów nie udało się utrzymać zwyżek na parkiecie, byłoby to negatywnym sygnałem na przyszły tydzień. Zwiększałoby to ryzyko ruchu w dół. Szybkie zredukowanie ostatnich strat na pewno zwiększyłoby pewność posiadaczy akcji co do powrotu zwyżek i tym samym wzmocniło rynek.

Reklama

WYKRES DNIA

Nie maleje liczba osób składających wnioski o zasiłki w Ameryce. W tygodniu zakończonym 22 sierpnia było ich 570 tys., a pomoc dla bezrobotnych przysługiwała wciąż ponad 6 mln Amerykanów. W ostatnim czasie o planowanych informowały między innymi Whirpool oraz Lockheed Martin. Nowych ludzi zaczął zatrudniać General Motors. W skali kraju sytuacja jest jednak pod tym względem zła. Szacuje się, że w sierpniu ubyły w sektorach pozarolniczych 230 tys. miejsc pracy, a od grudnia 2007 r. łącznie jest to 6,7 mln. W takich warunkach nie dziwi utrzymująca się presja na konsumpcyjne, co potwierdziła sierpniowa sprzedaż w sieciach handlowych (spadek o 2% r/r).

Premia za ryzyko

Zachowanie wskaźnika obrazującego premię za ryzyko na świecie trafnie podpowiadało przesilenie na rynkach akcji, ale jednocześnie potwierdza też, że nie doszło wciąż jeszcze do ostatecznych rozstrzygnięć. Obraz wynikający z zachowania indeksu EMBI+, cen walut na rynkach wschodzących i akcji na świecie jest dość spójny. Na wszystkich tych rynkach znaleźliśmy się na poziomach, których przekroczenie będzie potwierdzeniem nasilenia się negatywnych zjawisk. Dla EMBI+ wypada przy 400 pkt, dla CHF/PLN przy 2,755 zł, a dla WIG przy 35,8 tys. pkt.

Póki co te wszystkie poziomy trzeba traktować jako silne bariery chroniące przed wzmocnieniem niekorzystnych tendencji. Ewentualne przełamanie na którymś z tych rynków wskazanej bariery będzie złym znakiem dla pozostałych rynków. Gdyby stało się to jednocześnie negatywny sygnał byłby tym mocniejszy.

ikona lupy />
Liczba Amerykanów pobierających zasiłek dla bezrobotnych / Inne