Owszem, wygląda na to, że wszystko jest OK. Poza jednym: przecież to sztuczne wspomaganie przemysłu, który w innej sytuacji pewnie nie miałby szans. Za pomocą zapisów choćby w dokumentacji przetargowej zagraniczne firmy zostaną zmuszone do lokowania części produkcji w Polsce. Pomijając już niezbyt udane nasze eksperymenty z offsetem, można zapytać: gdzie tutaj zdrowa konkurencja, co to ma wspólnego z wolnym rynkiem, z którym muszą się mierzyć setki tysięcy firm z innych branż niedostających żadnych forów od rządu?
Ale takie pytanie w gruncie razi naiwnością. Przecież własne fabryki, w tym zbrojeniowe, wspomagają rządy na całym świecie. I świat już na zawsze będzie się dzielił na te szczęśliwe firmy, które z tych czy innych przyczyn mogą liczyć na państwowe wsparcie, oraz pechowców, których branże pomoc z publicznej kasy już na zawsze będzie omijać szerokim łukiem.