Poinformował o tym cytowany w środę przez rosyjską "Gazietę" Matthias Warnig, dyrektor zarządzający spółki Nord Stream, która projektuje, a także będzie budować i eksploatować bałtycką rurę.
Warnig przekazał, że do końca tego roku Nord Stream planuje pożyczyć na rynku bankowym 3,9 mld euro, a na początku przyszłego - 2,6 mld EUR. Według menedżera, zgodę na finansowanie gazociągu wyraziło 29 banków. Warnig podał również, że jednym z partnerów finansowych spółki będzie także Hermes, niemiecka agencja ubezpieczeń kredytów eksportowych, która udostępni jej 1,6 mld euro.
Dotychczas utrzymywano, że budowa morskiego odcinka gazociągu będzie kosztowała 7,4 mld euro. Biznesplan projektu zakładał, że 30 proc. tej kwoty (czyli ok. 2,2 mld euro) wyłożą akcjonariusze, a 70 proc. (5,2 mld euro) pochodzić będzie z pożyczek.
Jako jednego z partnerów finansowych Nord Stream wymieniano też SACE, włoską agencję ubezpieczeń kredytów eksportowych. Początkowo miała ona udzielić spółce gwarancji na kwotę 1 mld EUR. Później rosyjski Gazprom, do którego należy 51 proc. akcji Nord Stream, poprosił agencję o zwiększenie gwarancji do 2,14 mld euro. Ta jednak jako zastawu zażądała części przychodów monopolisty z eksportu gazu.
Udziałowcami Nord Stream - obok Gazpromu - są też niemieckie E.On-Ruhrgas i BASF (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.). Dołączyć do nich chce również francuski Gas de France (GDF) Suez. Konsultantami spółki są Societe Generale, ABN Amro i Commerzbank.
Nord Stream będzie się składał z dwóch nitek o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji w końcu 2011 roku, a druga - w 2012 roku. Nord Stream chce uzyskać wszystkie pozwolenia na budowę do końca 2009 roku.
Rosyjski analityk rynku gazowego Michaił Korczemkin uważa, że magistrala ta z ekonomicznego punktu widzenia nie jest potrzebna ani Rosji, ani Unii Europejskiej. W jego ocenie, jest to projekt polityczny, związany z presją na Polskę.