Nijak to się ma do kondycji ich właścicieli – bowiem Citigroup, ING i AIB były bohaterami raczej mało chwalebnych doniesień o pomocy rządowej czy konieczności sprzedawania kolejnych biznesów na świecie. Po części wynika to z uwarunkowań polskiego rynku, ciągle chłonnego na kredyt jako produkt standardowy, znany od wieków, a nie nastawionego na wymysły nowoczesnej inżynierii finansowej. Takie nowatorskie produkty skierowane do ryzykownych klientów stały się praprzyczyną kryzysu w USA, który rozlał się po całym świecie, w ograniczonym stopniu dotykając jednakże Polskę. Jednak takie opinie stanowią też pochwałę dla zarządów tych banków – warunki makroekonomiczne były identyczne dla każdego gracza na tym rynku, ale nie każdy bank potrafił je tak skutecznie wykorzystać.