Organizacja i gwarantowanie emisji akcji spółki notowanej na giełdzie po raz pierwszy to na Wall Street jeden z najbardziej dochodowych interesów. Banki inwestycyjne zarabiają na przeprowadzeniu giełdowego debiutu więcej niż na fuzjach czy emisji obligacji komercyjnych. Największy kawałek prowizyjnego tortu o wartości ponad 900 milionów dol. zgarnął w kończącym się roku Goldman Sachs. Bankowy gigant pomógł zadebiutować 16 spółkom, pobierając opłaty w wysokości 191,6 miliona dolarów. To o 60 proc. więcej niż przed rokiem.

Wśród banków, które gwarantowały IPO (z ang.- pierwsza oferta publiczna) na sumę powyżej miliarda dolarów, najwyższe prowizje (5,8 proc.) uzyskiwał w tym roku JPMorgan. Debiutujące za jego pośrednictwem 17 spółek miało także największy giełdowy zysk - średnio 26 proc., ale pomimo tak dobrego wyniku, akcje trzech z nich są w tej chwili niżej wyceniane niż w dniu pierwszej emisji. Najgorzej na amerykańskim parkiecie radzą sobie walory spółek gwarantowanych przez Deutsche Bank - spośród ośmiu sześć ma wartość mniejszą od ceny emisyjnej.

Największym przegranym, jeśli chodzi o zyski na przeprowadzaniu IPO w USA, jest Citigroup. W ostatnich 4 latach bank zawsze znajdował się na podium największych amerykańskich gwarantów, teraz nie dostał się nawet do pierwszej piątki. Citigroup zarobił na prowizjach z organizacji debiutów 52 proc. mniej niż w 2008 roku.

Średnia prowizja dla amerykańskich banków za przeprowadzenie giełdowego debiutu wyniosła w tym roku 5,63 proc. W 2008 roku, z powodu finansowego kryzysu, opłaty były na rekordowo niskim poziomie 3,48 proc. Natomiast wartość amerykańskich IPO zmniejszyła się w stosunku do poprzedniego roku o 45 proc. do 16,4 mld dol. Ponad dwie trzecie z 47 tegorocznych debiutów w USA miało miejsce w ostatnich 4 miesiącach. Niemal 40 proc. akcji sprzedanych przez gwarantów w ramach IPO w drugiej połowie 2009 roku przyniosło nabywcom straty.

Reklama
ikona lupy />
Tablice notowań na giełdzie w Nowym Jorku / Bloomberg