Niemiecki szef finansów ostrzegł, że kryzys amerykański może odbić się na gospodarce krajów europejskich i rynkach pracy, w tym Niemiec, których gospodarka „również ucierpi”. Nie potrafił ocenić, jak wielki wpływ będzie to miało np. na budżet jego kraju. - Na razie wpływy z podatków są stabilne - zapewnił.

Wszystkiemu winne Stany Zjednoczone

- To Stany Zjednoczone są źródłem kryzysu i dlatego one muszą skupić się na naprawie – dodał. Uznał, że system banków inwestycyjnych w USA był pod zbyt słabą kontrolą, a organy kontrolujące rozczłonkowane. – Był za słabo regulowany i dlatego teraz pada – dodał.

Powstał niemiecki plan ratunkowy
Reklama

Po krytyce USA minister finansów spotkał się natychmiast z reprezentantami głównych banków niemieckich i towarzystw ubezpieczeniowych. Oświadczył, że potrzebuje ich wsparcie na rzecz formalnych rozwiązań, jakie chce zaproponować kolegom z Unii i nie tylko: wzmocnienia międzynarodowych standardów osobistej rachunkowości, ukrócenia praktyki łączenia bonusów dla kierownictwa banków i ich pensji z sukcesami w transakcjach krótkookresowych o charakterze spekulacyjnym, wprowadzenia zakazu takich transakcji na skalę światową, zharmonizowania regulacji na rynkach akcji w Europie. Min. Steinbrueck zamierza poddać te problemy pod dyskusję na najbliższym spotkaniu ministrów finansów Grupy G-7 w Waszyngtonie 10 października br.

Trzeba zgromadzić w funduszu ratunkowym 600 mld euro

Dążenia niemieckiego finansisty poparł holenderski prof. finansów Van den Brink z Uniwersytetu w Amsterdamie, który niedawno zasiadał w radzie nadzorczej banku ABN Amro i ma doświadczenia z walce z wieloma kryzysami, w tym w Rosji z 1998 r. czy w Azji.

W wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika „Der Spiegel” powiedział: „Niektóre banki w Holandii, Niemczech i Wielkiej Brytanii oraz w innych krajach europejskich mają poważne problemy z działalnością, gdyż rynki pieniądza są zablokowane. Mogą więc być zmuszone sprzedawać tzw. złe kredyty, ale najpierw muszą znaleźć się na nie chętni ”.

Prof. Van den Brink wezwał kraje europejskie do utworzenia funduszu ratunkowego na poziomie 600 mld euro. - Rząd amerykański wypuścił obligacje, dlaczego więc nasze kraje nie mogłyby postąpić podobnie? - pyta.

Jego zdaniem kraje członkowskie Unii powinny wnieść wkład proporcjonalny do roli swych banków w gospodarce, np. Holandia musiałaby wpłacić 25 mld euro. – Powinna to być wspólna akcja Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego - podkreśla. – Musimy działać szubko i skutecznie, bo znaleźliśmy się na ostrzu światowego kryzysu płynności finansowej - alarmuje. Jego zdaniem bankom amerykańskim i europejskim zajmie od 5 do 10 lat wychodzenie „z całego bałaganu”.

Zbigniew Żukowski