Znacznie lepszy od oczekiwań wzrost amerykańskiego PKB w IV kwartale tylko na chwilę poprawił nastroje inwestorów. Mimo skoku wskaźnika o 5,7 proc., najważniejsze indeksy w Stanach Zjednoczonych na ostatniej w styczniu sesji spadły. Analitycy wskazują, że powodem była struktura wzrostu PKB. Do poprawy w gospodarce przyczyniła się bowiem odbudowa zapasów, a ciągle słaba jest konsumpcja. To oznacza, że dobre dane o ogólnym stanie gospodarki przestają być wystarczającym argumentem za kupnem akcji.
– Sądzę, że teraz inwestorzy będą zwracali uwagę przede wszystkim na zachowanie amerykańskich konsumentów, a mniej będą interesować ich kwestie związane z przemysłem. Chodzi o to, że aby podtrzymany został wzrost produkcji przemysłowej, musi pojawić się popyt. Tymczasem produkcja przemysłowa odbija się dzisiaj dzięki uzupełnianiu zapasów – mówi Michał Marczak z DI BRE.
Od rozpoczęcia recesji w końcu 2007 roku w Stanach Zjednoczonych zlikwidowano 7,2 mln miejsc pracy, a bezrobocie na koniec ubiegłego roku wyniosło 10 proc. Z prognoz agencji Bloomberg wynika, że spadku bezrobocia poniżej 10 proc. można spodziewać się ewentualnie dopiero od III kwartału tego roku.
Najnowsze dane o amerykańskim bezrobociu inwestorzy poznają w piątek, razem z informacjami o zatrudnieniu poza rolnictwem. To jeden z najważniejszych spośród wskaźników obrazujących sytuację na rynku pracy w USA. Z mediany prognoz analityków ankietowanych przez Bloomberg wynika, że liczba miejsc pracy poza rolnictwem w styczniu wzrosła o 13 tys. Miesiąc wcześniej spadła o 85 tys.
Reklama
Gospodarka USA od około 20 lat opiera się na konsumpcji indywidualnej, wspieranej kredytem. Aby taki model nadal funkcjonował, Amerykanie muszą mieć pracę. Trzeba też pamiętać, że silny wzrost amerykańskiego PKB w IV kwartale został wygenerowany między innymi przez programy stymulacyjne dla gospodarki. Na razie nie ma popytu prywatnego, który mógłby je zastąpić – mówi Marek Pokrywka z DM BOŚ.
Dodaje, że poza sytuacją na rynku pracy w USA, w ciągu najbliższych miesięcy kluczowe dla giełd będą właśnie decyzje rządów i banków centralnych o programach pomocowych dla gospodarek. To m.in. one i pojawienie się na rynkach dużej ilości pieniędzy przyczyniły się do silnych wzrostów na rynkach akcji od połowy lutego 2009 r.
Hossa, z którą mamy do czynienia, to efekt nadpłynności. Wycofywanie się rządów z programów pomocowych będzie miało negatywny wpływ na giełdy i spowoduje spadki cen aktywów – mówi analityk DM BOŚ.
Analitycy przypominają, że negatywny wpływ na zachowanie rynków akcji może też mieć coraz bardziej prawdopodobne schładzanie gospodarki i zaostrzenie polityki kredytowej przez Chiny. Do spadków doprowadzi również ewentualny sukces prezydenta USA w reformowaniu sektora bankowego. Barack Obama chce m.in., aby banki depozytowo-kredytowe nie mogły handlować instrumentami finansowymi na własny rachunek oraz inwestować w fundusze hedgingowe i private equity. Zmiany mające ograniczyć ryzyko działania banków spowodują jednocześnie spadki ich zysków.
ikona lupy />
Poprawa na rynku pracy kluczowa dla giełdy / DGP