Pierwsze wiatraki produkujące prąd miały być postawione w gminie Lubawa na Mazurach przed kilkoma laty. Opór mieszkańców Targowiska sprawił, że inwestorzy wycofali się tam ze swych planów. Nie zraziło to jednak innych do kolejnych prób ulokowania kapitału w okolicznych wsiach. Wybór padł na Losy. Tym razem obyło się bez problemów. Być może i dlatego, że to sołectwo jest znacznie mniejsze od Targowiska, bo liczy tylko dziesięć zabudowań. Jednak również i tak mała społeczność mogłaby się skonfliktować.

Dojrzewanie do decyzji

Jak szacuje Błażej Boryna, członek inowrocławskiej spółki WindProjekt, która zajmowała się budową wiatraka w Losach, koszt jego postawienia pod klucz waha się w granicach 12–14 ml zł.
Jednym z gospodarzy, obok kilku innych, którym zaproponowano odstąpienie części pola, jest sołtys Losów Eugeniusz Szynaka. Wspomina, że wcześniej wykonano w okolicach wsi badania wietrzności, a potem były wiercenia gruntu. Chodziło m.in. o to, aby teren był stabilny i był w stanie utrzymać potężną budowlę. Automatycznie eliminowano działki o podłożu żwirowym. Ze swego pola sołtys na potrzeby energetyki wiatrowej wydzielił 22 ary. Ale też były działki liczące prawie 3/4 hektara. Wielkość działki była zależna od drogi dojazdowej do zaplanowanej inwestycji. Jak wspomina Eugeniusz Szynaka, wszyscy we wsi mieli około dwóch miesięcy na zastanowienie się, czy zdecydują się odstąpić swoje pola przyszłemu inwestorowi. Nikt nie wyraził sprzeciwu.
Reklama
W tym czasie trwały spotkania mieszkańców Losów z przedstawicielami Urzędu Gminy w Lubawie i inwestora, podczas których rolnicy mogli rozwiać swoje wątpliwości i uzyskać bliższe wyjaśnienia dotyczące tego, na czym polega energetyka wiatrowa. – Było czuć podniosłą atmosferę – mówi Eugeniusz Szynaka. Jak sam przyznaje, nie od razu podjął pozytywną decyzję. Sporo rozmyślał o wiatrakach.
Z czasem jednak świadomość ekologiczna rosła. – Ten rodzaj energii na pewno jest bardziej czysty niż ta produkowana z węgla. A poza tym tyle się słyszy, że inne kraje jednak stawiają na energię alternatywną. Polska jak na razie wlecze się w ogonie. Trzeba dać dobry przykład – uważa Eugeniusz Szynaka.
Umowę przedwstępną podpisał około półtora roku temu. Wcześniej jednak zgodę musieli też wyrazić rolnicy, których pola sąsiadowały z polem przeznaczonym pod budowę wiatraka. W czerwcu 2009 r. oddał działkę w dzierżawę. Umowy przedwstępne mają też podpisane inni gospodarze. Ryszard Szynaka podejrzewa, że zanim wszystko się sfinalizuje, potrwa to przynajmniej rok. Jeszcze bardziej wstrzemięźliwy w swych ocenach jest Andrzej Ewertowski. Jego zdaniem zanim wiatrak stanie na polu, upłyną dwa lata. Ma też obawy, że firma może zrezygnować z budowy wiatraka. W obu przypadkach konstrukcje ma postawić gdyńska firma Nowa Energia. Inne firmy również sondują możliwość postawienia kolejnych urządzeń wykorzystujących siłę wiatru.

Bilans zysków i strat

Umowy podpisano na wiele lat. Eugeniusz Szynaka będzie pobierał opłaty przez 25 lat, ale są też i umowy o pięć lat dłuższe. Konkretnej kwoty, jaką będzie z tego tytułu otrzymywał, nie chce wyjawić. Mówi jedynie, że z każdym gospodarzem szczegóły ustalano indywidualnie. Wiadomo, że w najgorszym przypadku chodzi o 15 tys. zł rocznie, ale ta suma może być też nawet dwukrotnie większa. Oczywiście od całości trzeba będzie zapłacić podatek. Mimo to suma taka jest nie do pogardzenia. Z jednego hektara ziemi średnie plony pszenicy w 2009 r. wyniosły 4,32 t, a jej cena oscylowała w granicach 400–500 zł za tonę. W najlepszym razie hektarowe pole mogło przynieść niecałe 2200 zł. A do tego trzeba doliczyć m.in koszty paliwa potrzebnego do orki, bronowania i kombajnowania (przy założeniu, że nie korzysta się z obcych usług, bo wtedy zyski jeszcze bardziej spadną). Nawet gdyby plony wzrosły dwukrotnie, co jest możliwe (przy zastosowaniu odpowiedniego nawożenia i oprysków), uprawa przyniesie czwartą część z tego, co otrzyma się z dzierżawy działki na wiatraki.

Kolejne inwestycje

Przy okazji budowy wiatraków wieś doczekała się utwardzonej i poszerzonej drogi – w przeciwnym razie ciężki sprzęt nie mógłby wjechać na pole. Następne wiatraki mają stanąć w kolejnej podlubawskiej wsi – Rożentalu. Jednak mało prawdopodobne jest, aby stało to się w tym roku.
– Czeka nas jeszcze uzyskanie decyzji środowiskowej, potem lokalizacji i pozwolenia na budowę. Realny termin to 2011 rok. Łączna moc czterech wiatraków ma wynieść 8 MW. Nie wykluczamy kolejnych inwestycji w woj. warmińsko-mazurskim – mówi Błażej Boryna.