Dlatego ogłoszony niedawno projekt ustawy o samorządzie gospodarczym, choć naszym zdaniem wymagający jeszcze wielu poprawek, traktujemy jako dobry punkt wyjścia do dyskusji. Nie mamy wątpliwości, że powszechny i mający status instytucji publicznej samorząd jest potrzebny.
Nadszedł czas, abyśmy rozpoczęli teraz gruntowną debatę zarówno w gronie organizacji pracodawców, jak i (przede wszystkim!) z naszymi przedsiębiorcami. Mam nadzieję, że ideę samorządu poprą również te środowiska pracodawców, które dziś są krytycznie nastawione do tej inicjatywy.
Wśród argumentów wysuwanych przeciw samorządowi często pojawia się zarzut, że przedsiębiorcy mogą się bez ograniczeń zrzeszać w różnych organizacjach pracodawców. Pomija się jednak przy tym fakt, że odsetek członków tych organizacji jest wciąż bardzo niski. Powszechny samorząd, dający automatycznie członkostwo każdemu przedsiębiorcy, mógłby stanowić remedium na to negatywne zjawisko. Z jednej strony wziąłby pod skrzydła tych niereprezentowanych dotąd przez nikogo – a stanowiących przytłaczającą większość – przedsiębiorców. Z drugiej zaś strony zachęcałby ich do większej aktywności i angażowania się w sprawy lokalnej przedsiębiorczości.
Promowanie idei samorządu nie jest zarzutem wobec organizacji pracodawców – uważam, że ogólnie rzecz biorąc, jako całość funkcjonują one całkiem dobrze i będą miały coraz większą rolę do odegrania. Coraz powszechniejsze jest jednak poczucie, że brakuje ogniwa łączącego te organizacje z rządem i władzami samorządowymi.
Reklama
Mogę też z całkowitym przekonaniem odrzucić krytykę o rzekomym wyciąganiu pieniędzy z budżetu państwa. Postulat, aby samorząd był finansowany ze środków budżetowych (w projekcie ustawy jest propozycja, by wsparcie pochodziło z podatku VAT), ma po prostu zapewnić skuteczne funkcjonowanie tej struktury. Wierzę, że samorząd spełniłby dobrze swoją rolę i wart byłby takiego wsparcia.
Mnie osobiście najbardziej zabolał jednak inny zarzut podnoszony w dyskusjach. Krytycy samorządu wyrażają obawę, że polscy przedsiębiorcy nie będą umieli wypowiedzieć się jednym głosem w żadnej z fundamentalnych dla naszej gospodarki spraw. Innymi słowy, że nasi przedsiębiorcy nie dorośli do własnego samorządu.
Dobrze wiem, jak gorące potrafią być dyskusje prowadzone w gronie organizacji pracodawców. Zdaję sobie sprawę, że są między nami nieraz duże różnice. Nie wolno nam jednak nie doceniać polskich przedsiębiorców. Wierzę, że jesteśmy w stanie wypracowywać stanowiska, które będą reprezentatywne dla całego środowiska i z którymi władze publiczne – czy to na szczeblu centralnym, czy lokalnym – będą musiały się liczyć. Ale dajmy szansę naszym przedsiębiorcom, bo bez nich cała ta nasza walka o rozwój przedsiębiorczości straci zupełnie sens.