To reakcja na propozycję Komisji Europejskiej, która ma zostać przyjęta w środę, by UE ograniczyła emisję CO2 o 30 proc. do 2020 r., zamiast uzgodnionych już 20 proc.

"Uważam, że logiczne jest zrobienie przerwy. (...) Niedobrze by było, gdyby nasz przemysł został dodatkowo obciążony w kryzysie" - powiedział niemiecki minister gospodarki Rainer Bruederle. "To nic nie pomoże ochronie klimatu, jeśli jednostronnie tylko Europa zrobi większy postęp" - dodał, wskazując na propozycję redukcji CO2 o 30 proc.

"Stanowisko Niemiec jest w większości zgodne z naszym" - potwierdził minister przemysłu Francji Christian Estrosi. Z tą tylko różnicą, dodał, że Francja byłaby gotowa przyłączyć się do celu redukcji o 30 proc., o ile podobne zobowiązania przyjmą inne gospodarki światowe. Przyznał jednak, że póki co ich nie ma, a "już z celem 20 proc. mamy kłopoty". "Bez podobnych wysiłków ze strony wszystkich, wszyscy przegramy. Bo wysiłki dwóch, czy trzech nie wystarczą. Przegra i klimat, i nasza polityka przemysłowa" - dodał.

Tymczasem komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard przekonuje, że UE powinna podwyższyć swój cel redukcji CO2 z uzgodnionych w 2008 roku 20 proc. do 30 proc. W przygotowanej analizie kosztów tłumaczy, że na skutek wywołanego kryzysem spowolnienia gospodarczego i spadku popytu na energię redukcja emisji dwutlenku węgla o 30 proc. będzie wymagała zdecydowanie mniej nakładów niż prognozowano w 2008 r., kiedy to Unia Europejska przyjęła pakiet klimatyczno-energetyczny. "20 proc. to za mało, by zrealizować cel, jakim jest utrzymanie wzrostu temperatury na świecie na poziomie maksymalnie 2 stopni w porównaniu z epoką przedindustrialną" - głosi uzyskany przez PAP projekt raportu KE, który ma być przyjęty w środę.

Reklama