Niestety większość dostępnych instrumentów na warszawskim parkiecie nie odzwierciedla precyzyjnie zmian cen na rynku ropy. Certyfikatom strukturyzowanym przeszkadza ryzyko kursowe, do tego ich nie największa płynność stwarza dodatkowe problemy. Natomiast krajowe spółki kojarzone z ropą nie zajmują się jej wydobyciem, co sprawia, że zachowanie ich kursów jest w małym stopniu powiązane z notowaniami najpopularniejszej baryłki Brent. Najlepsze odwzorowanie rynku ropy na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy można było uzyskać dzięki inwestycji w akcje węgierskiego potentata paliwowego - koncern MOL.

Orlen i Lotos – producenci paliwa

Akcje węgierskiej spółki MOL, notowanej również na GPW, podążają stosunkowo dokładnie za notowaniami baryłki. Wynika to głównie z faktu, że inwestorzy zaliczają spółkę do grona przedsiębiorstw wydobywczych. MOL ma własne złoża ropy na Węgrzech oraz kilka rozpoczętych projektów wydobywczych w Rosji i w Kazachstanie. Ponadto, dzięki zakupowi chorwackiej spółki INA, węgierski koncern zyskał dostęp do złóż na Chorwacji oraz w Afryce (Angola i Egipt). MOL wydobywa również gaz ziemny.

Jeżeli spojrzymy na stopę zwrotu z notowań ropy oraz akcji MOL w całym ubiegłym roku, to okazuje się, że jest ona identyczna i wynosi 67 proc. Od początku tego roku do 20 maja ropa potaniała o 12 proc. a akcje MOL o 10 proc. - patrz wykres numer 1. Kurs ropy oznaczony jest na czarno, MOL na niebiesko, Lotos na zielono a Orlen na czerwono.

Reklama

Notowania polskich firm Lotosu i Orlenu są praktycznie oderwane od ropy naftowej. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ nie mają one wiele wspólnego z wydobyciem czarnego złota. Orlen już od lat zapowiada, że zajmie się upstreamem, ale do tej pory robi to z mizernym skutkiem. Skupia się bardziej na przerobie ropy i w tym kierunku głównie do tej pory prowadził inwestycje.

Podobnie jest z Lotosem - choć ta spółka jest właścicielem Petrobalticu, który zajmuje się wydobyciem ropy z dna Morza Bałtyckiego. Petrobaltic to jednak maleństwo – zarówno jeżeli mówimy o skali jej wydobycia, jak i jego pozycji w bilansach Lotosu. Gdańska spółka jest ponadto w trakcie realizacji projektu wydobywczego u wybrzeży Norwegii, jednak i ta jaskółka nie czyni z niej przedsiębiorstwa wydawczego. Lotos to głównie rafinerie.

Co jednak, tak na marginesie, wcale nie oznacza, że na producencie benzyny z Pomorza nie dało się zarobić. Czarny scenariusz analityków Unicredit się nie sprawdził. Lotos nie upadł i dał zarobić swoim akcjonariuszom przez cały ubiegły rok blisko 160 proc.

Sprawdź, jakie są wyniki i kondycja finansowa Lotosu.

Petrolinvest i Kulczyk Oil – na razie szukamy

Spółkami powiązanymi z ropą mogłyby być Petrolinvest i niedawny debiutant Kulczyk Oil Ventures. Niestety, pierwsza z tych spółek dopiero planuje wydobywać ropę i nie wiadomo co z tego wyjdzie. Jak do tej pory inwestorzy mocno się zawiedli na Petrolinveście. Ropy na razie nie ma – kurs od początku roku spadł o 40 proc.

Zarząd Kulczyk Oil Ventures zapewnia, że jest bardzo blisko wydobycia. Niestety inwestorzy nie bardzo w to wierzą, ponieważ debiut spółki był nieudany. W pierwszym dniu notowań akcje Kulczyk Oil Ventures spadły o ponad sześć procent. Nie wszystkie też akcje firmy udało się sprzedać w ofercie publicznej.

Certyfikaty, czyli wysokie ryzyko walutowe

Instrumentami, które mają dawać bezpośrednią ekspozycję na rynek ropy z założenia są certyfikaty strukturyzowane. Jest ich kilka. Najpopularniejsze to RCCRUAOPEN oraz RCSCRAOPEN. Ten pierwszy odwzorowuje kurs ropy typu Brent, czyli najpopularniejszej wśród inwestorów. Za jego pomocą gra się na wzrosty. Drugi certyfikat, zwany popularnie krótką ropą, umożliwia grę na spadki notowań. Był on również najbardziej zyskownym produktem strukturyzowanym w historii GPW. Został wprowadzony na parkiet w lipcu 2008 roku czyli w szczycie notowań ropy. Inwestorzy, którzy go kupili i trzymali do marca 2009 roku mogli zarobić około 400 proc.! Wykres numer 2 prezentuje ropę Brent (czarna linia), RCCRUAOPEN (niebieska linia) i RCSCRAOPEN (czerwona linia).

Z certyfikatami jest jednak zasadniczy problem. Chodzi o niemałe związane z nimi ryzyko kursowe. Ropa notowana jest w dolarach. Ceny certyfikatów podawane są w euro, a następnie przeliczane na złote. Dlatego certyfikaty często mają więcej wspólnego z notowaniami par walutowych, niż cenami ropy.

RCCRUAOPEN i RCSCRAOPEN to nie jedyne instrumenty ustrukturyzowane notowane na GPW i powiązane z ropą. Na giełdzie znajdziemy też certyfikat RCCOGAOPEN i RCROGAOPEN. Pierwszy z nich naśladuje notowania spółek paliwowych z Europy Środkowej i Wschodniej a drugi notowani spółek wydobywczych w Rosji.

Ponadto możemy też zainwestować w certyfikat RCDIEAOPEN, który naśladuje kontrakt terminowy na diesla lub, co wydaje się ciekawsze, w certyfikat RCOMVAOPEN odwzorowujący notowania austriackiego koncernu paliwowego OMV.

Przeczytaj o innych, wprowadzonych niedawno do obrotu, certyfikatach.

Tabela numer 3 podsumowuje stopy zwrotu z poszczególnych instrumentów notowanych na GPW i powiązanych w mniejszych lub większym stopniu z ropą.

ikona lupy />
Wykres numer 2: certyfikaty / Forsal.pl
ikona lupy />
Wykres numer 1: Spółki paliwowe / Forsal.pl
ikona lupy />
Tabela numer 3 / Forsal.pl