Władze koncernu już jakiś czas temu doszły do wniosku, że biogazownie to perspektywiczny, opłacalny biznes. Potem opracowały ambitny i ciekawy program ich budowy. Zakłada on, że Energa, zamiast wchodzić samodzielnie w takie inwestycje, będzie szukać partnerów do ich realizacji.

Plan na 10 lat

Energa chciałaby w ten sposób zbudować przez najbliższe 10 lat około 500 biogazowni o łącznej mocy co najmniej 300 MW. Tak konkretnego planu nie ma na razie w odniesieniu do tego typu instalacji żadna spośród pozostałych największych firm elektroenergetycznych w Polsce. Na dodatek gdański koncern już rozpoczął jego realizację. Najpierw ogłosił, że szuka partnerów do wspólnej budowy elektrowni biogazowych, a jego uczestnictwo w takich inwestycjach może przybierać różne formy. Niezmienne jest tylko jedno: Energa chce brać udział w takich inwestycjach poprzez tzw. spółki celowe, z których każdą powoływać będzie z osobnym partnerem do budowy i eksploatacji konkretnego obiektu. Koncern może zostać inwestorem strategicznym takiej spółki, zasilić ją kapitałem, zorganizować finansowanie przedsięwzięcia, pomóc w jego części prawno-organizacyjnej, doradzić w kwestii pozyskania dotacji unijnych oraz wyboru optymalnej technologii. Gwarantuje także zakup prądu z powstałych tym sposobem biogazowni i przyznanych im zielonych certyfikatów.
Od potencjalnych partnerów oczekuje aportu w postaci gruntu pod inwestycje, umów na dostawę surowca i gwarancję ich ciągłości oraz niezawodności, a także zaangażowania finansowego w realizację projektu. Do realizacji całego programu gdański koncern wytypował swą spółkę zależną Energa BIO, która jest inwestorem finansowym zainteresowanym rozwojem energetyki odnawialnej, a branży biogazowej w szczególności. Energa BIO działa na zasadach zaczerpniętych z rynku funduszy kapitałowych, czyli inwestuje pieniądze wspólnie z partnerami zapewniającymi wsad do instalacji i ewentualnie finansowymi w wybrane projekty biogazowe.
Reklama
– Nabór ofert wciąż trwa. Te, które już do nas trafiły, są najróżniejsze. To projekty klasycznych biogazowni rolniczych, ale także utylizacyjnych. Jedne z nich są na razie tylko na papierze, inne – już na etapie budowy. W przypadku kilku najatrakcyjniejszych kończymy negocjacje. Pozostałe jeszcze analizujemy, – mówi Marcin Zagórski, prezes Energi BIO.
Do Energi zgłosiły się m.in. samorządy z propozycją wspólnej budowy przy oczyszczalniach ścieków. Surowcem w tym przypadku byłyby osady ściekowe.
– Widać wyraźnie, że poziom wiedzy i edukacji związanej z biogazowniami wśród części samorządowców wzrasta – zauważa Marcin Zagórski.
Jednak nie każda oczyszczalnia nadaje się do budowy biogazowni. Musi bowiem dostarczać odpowiednio dużo surowca, żeby opłacało się przy niej budować taką instalację. W sporym uproszczeniu biogazownia powinna mieć moc co najmniej pół megawata, żeby miała szansę być opłacalna. Optymalna moc mieści się w okolicach jednego megawata.

Warunki opłacalności

Energa przyjmuje, że opłacalność warunkuje bliskość źródła surowca i pól uprawnych, na które będzie się wywozić przerobioną na nawóz tzw. masę pofermentacyjną, czyli produkt uboczny przy wytwarzaniu biogazu. Znaczenie ma także dostęp do sieci energetycznej z odpowiednimi warunkami technicznymi i możliwością uzyskania tzw. decyzji o warunkach przyłączenia.
Wielu inwestorów w sektorze energetyki odnawialnej głosi opinię, że biogazowni nie opłaca się na razie w Polsce budować bez otrzymania na ten cel publicznej – np. unijnej – dotacji. Energa jest innego zdania.
– Dobrze skonstruowany projekt będzie opłacalny bez dotacji. Weźmy na przykład pod uwagę zakłady mięsne, które za utylizację odpadów produkcyjnych muszą sporo płacić. Chętnie więc przekażą je biogazowni za darmo albo nawet dopłacą jej za ich odbiór – zapewnia Marcin Zagórski.
Jednak nawet w przypadku, gdy za surowiec trzeba zapłacić, budowa biogazowni może być opłacalna. Wtedy jednak instalacja musi być większa.
– To jest dla nas nowy rynek, ale już wiemy, że każda biogazownia jest inna i dlatego do każdego z projektów trzeba podchodzić indywidualnie. Na kilku pierwszych chcemy się tego rynku nauczyć i na tej podstawie stworzyć inżynierię finansową dla kolejnych kilkudziesięciu inwestycji – mówi Marcin Zagórski.

Przed prywatyzacją

Energa ma spore szanse, by wcielić ten plan w życie. W ocenie ekspertów przyjęła najlepszą strategię rozwoju spośród czterech największych polskich firm elektroenergetycznych. Dużo jednak będzie zależało od jej nowego właściciela. Ministerstwo Skarbu zaczęło bowiem właśnie prywatyzację gdańskiego przedsiębiorstwa. Wśród chętnych do jego kupna są m.in. Kulczyk Investments, Polska Grupa Energetyczna oraz czeski koncern CEZ. Sprzedaż ma nastąpić jeszcze w tym roku.