Bauer zainwestował w stworzenie marki pod koniec zeszłego roku. Dziś chce rozwijać się nie tylko w Polsce, ale i za granicą.
– Otworzymy sklep w Kolonii. Oprócz tego w planach są Mediolan, Madryt, Londyn – mówi Rafał Bauer, obecnie prezes zarządu Black Lion NFI.

Nie będzie wielkiej sieci

Być może zainwestuje też we własny zakład produkcyjny. Na razie szycie zleca polskim fabrykom.
Reklama
Twierdzi, że jego kolekcje idą bardzo dobrze, ale nie chce ujawniać wielkości sprzedaży. Ma na razie trzy sklepy: dwa w Warszawie i jeden w Poznaniu. Na jesieni planuje otwarcie kolejnego.
Przyznaje, że uruchomienie salonu nie jest łatwe.
– Problemem jest odpowiedni personel – wyjaśnia. Jak mówi, nie jest łatwo pozyskać do pracy ludzi, dla których dobre ubranie jest pasją.
Według niego w kraju jest miejsce najwyżej na 12 salonów pod tą marką. Powód: chłonność rynku jest ograniczona.
– Nie ma potrzeby uruchamiania dużej liczby salonów. Stawiamy na wyjątkowych klientów, którym chcemy oferować wyjątkowy produkt – mówi.

Przybywa luksusu

W Polsce marka nie ma na razie zbyt mocnej konkurencji. Jak wynika z ostatniego raportu KPMG na temat rynku dóbr luksusowych w naszym kraju, sektor odzieżowy jest jednym z najsłabiej reprezentowanych w tym asortymencie. Dostępne jest tylko 33 proc. wiodących światowych marek luksusowych. W przypadku zegarków i biżuterii jest to 65 proc.
– Brakuje lokalizacji dla tego rodzaju sklepów. Z tego powodu wiele marek, mimo że chce wejść do Polski, rezygnuje – mówi Andrzej Marczak z KPMG.
W polskich wielkich miastach brakuje ekskluzywnych ulic. Nawet na tych, które zostały ostatnio wyremontowane, np. na Nowym Świecie w Warszawie, sklepy sąsiadują z barami mlecznymi. W takim otoczeniu luksusowa marka na pewno się nie pojawi.
Rafał Bauer stawia na jakość.
– Szyjemy z tych samych tkanin co Versace czy Dolce & Gabbana. Ale robimy to w Polsce, a nie Chinach. Za garnitur w salonie Rage Age trzeba zapłacić wprawdzie aż 2 – 3 tys. zł, ale w zamian oferujemy limitowane kolekcje sięgające zaledwie 30 sztuk – tłumaczy Rafał Bauer.
Andrzej Marczak uważa, że Rage Age może mieć problemy, gdyby w Polsce pojawiło się więcej luksusowych marek albo gdyby już obecne zaczęły prowadzić bardziej agresywną politykę.
– Wiele osób może dojść do wniosku, że woli nieco dołożyć i kupić produkt znanego projektanta. Chyba że firma postawi na dopasowane, wręcz szyte na miarę ubrania. Klienci takiej odzieży nie patrzą na metkę, ale na jakość wykonania – mówi Andrzej Marczak.
Perspektywa zaostrzenia konkurencji nie musi być wcale odległa. Według najnowszego raportu KPMG wydatki na dobra luksusowe w Polsce mogą sięgnąć w tym roku 27 mld zł. A w ciągu najbliższych 2 – 3 lat możliwy jest wzrost nawet o połowę.
ikona lupy />
Rage Age wychodzi poza polski rynek. Na zdjęciu sklep marki Tiffany, utożsamiany z luksusem / Bloomberg