Wooley uważa, że jednym z głównych powodów takiego stanu rzeczy jest to, że interesy pośredników, doradców i bankierów nie są zbieżne z interesami inwestorów końcowych – z powodu wygórowanych opłat i podejmowanego ryzyka. Twierdzi również, że ceny akcji i jednostek funduszy inwestycyjnych nie są określane ani przez efektywne rynki, ani przyrodzoną wartość opartą o przepływy finansowe wypłacane w postaci dywidendy – ale przez przepływ aktywów i dynamikę napędzaną chciwością pośredników, którzy chcą nabić sobie kieszenie.
W efekcie, argumentuje, to przepływy pieniężne determinują ceny, a nie wartość – im więcej środków napływa do gorących sektorów, tym więcej zarabiają pośrednicy w ekosystemie. Konsekwencje dla inwestorów są fatalne i często dysfunkcjonalne, ponieważ rynki miotają się pomiędzy boomem a krachem.
Wypunktował więc, co jego zdaniem należy zrobić, by inwestowanie stało się mniej ryzykowne, a bardziej produktywne. Oto jego manifest dla funduszy emerytalnych – ale sądzę, że wiele z tych idei okaże się również przydatnych dla prywatnych inwestorów.
1. Przyjmij długoterminowe podejście inwestycyjne oparte na przyszłej dywidendzie, a nie na dynamice lub krótkoterminowych zmianach cen.
Reklama
2. Ogranicz roczną fluktuację portfela do 30 procent.
3. Zrozum, że wszystkie narzędzia służące zarządzaniu ryzykiem i zwiększaniu zwrotów są oparte na zdyskredytowanej teorii efektywnych rynków.
4. Przyjmij stabilny benchmark, taki jak wzrost PKB plus premia za ryzyko.
5. Nie płać prowizji za wyniki.
6. Nie angażuj się w inwestycje alternatywne – fundusze hedgingowe, firmy private equity, surowce.
7. Wymagaj całkowitej transparentności strategii pośredników.
8. Upewnij się, że wszystkie papiery w twoim portfelu można sprzedać na publicznej giełdzie.
9. Zapewnij sobie pełną wiedzę o kosztach usług bankowych ponoszonych przez firmy, w które inwestujesz.
10. Żądaj pełnej jawności, jeżeli chodzi o zgodność postępowania firm z obowiązującymi przepisami.
Myślę, że poza najbardziej awanturniczymi inwestorami wszyscy przyznają Woolleyowi rację. Prawdziwie ryzykowna strategia inwestycyjna wymaga wielu badań i analiz, więc jeżeli nie chcesz poświęcać na to czasu, powinieneś trzymać się motta „proste jest najlepsze”.
Innym profesjonalistą, który wierzy w trzymanie się prostych idei, ale przy zachowaniu niskich kosztów, jest John Bogle, założyciel firmy zarządzającej funduszami Vanguard.
Woolley i Bogle różnią się jednak w swojej opinii na temat korzyści inwestowania w fundusze indeksowe. Wolley nie wierzy, by ktokolwiek powinien kupować jednostki funduszy indeksowych, ponieważ jego zdaniem wybierają one złe spółki na rynku kierowanym dynamiką. Inwestują w to, co popularne, a nie to, co najlepsze.
Osobiście sytuuję się po środku. Podoba mi się prostota funduszy indeksowych, ale uważam również, że dywidenda jest ważna. Dlatego za najlepszy pomysł uważam fundusze indeksowe uwzględniające dywidendę.
Tnij koszty, nie komplikuj, ograniczaj fluktuacje portfela i koncentruj się na dywidendzie jako długoterminowym źródle majątku – takie powinny być wskazówki dla prywatnego inwestora.
tłum. tk
© The Financial Times Limited 2010. All Rights Reserved