Przepchnięcie indeksu S&P 500 przez opór na poziomie 1130 pkt. tuż po rozpoczęciu sesji kazało kupować akcje i zamykać krótkie pozycje. Fundamentalnych powodów do wzrostu nie było.

W kalendarium znajdował się tylko jeden istotny raport makro. Indeks rynku nieruchomości podawany przez NAHB w sierpniu gwałtownie spadł, więc nic dziwnego, ze tym razem oczekiwano odbicia. Nic z tych rzeczy – pozostał na tym samym poziomie. Jednak opublikowany przez Lennar (deweloper) lepszego od prognoz raportu kwartalnego raport NAHB zneutralizował.

Tłumaczenie zwyżek indeksów raportem opublikowanym przez Narodowe Biuro Badań Ekonomicznych jest nieporozumieniem. Rzeczywiście NBER ogłosiło, że recesja w USA zakończyła się w czerwcu 2009 roku i trwała 18 miesięcy. Tyle tylko, że po pierwsze wszyscy od roku o tym wiedzą, a po drugie Biuro przypomniało, że w raporcie nic nie mówi o przyszłości, w której gospodarka może wejść w drugą recesję.

Rynek akcji rozpoczął dzień rozsądnie, bo po prostu bardzo małymi zwyżkami indeksów. Jednak po 30 minutach indeks S&P 500 został gwałtownie przepchnięty przez opór z czerwca i sierpnia (1.130 pkt.), co uruchomiło procesy, o których pisałem wyżej. Możemy teraz patrzeć na rynek na dwa różne sposoby. Jeśli patrzymy nań bez psychologizowania, jedynie przez pryzmat analizy technicznej to powstała ciągnąca się od maja formacja odwróconej RGR zapowiadająca wzrost przynajmniej do 1.250 pkt.

Reklama

Obawiam się jednak, że czekają nas jeszcze niedługo większe atrakcje. Tak jak pisałem w „Subiektywnej ocenie sytuacji” – za wielu graczy widziało tę formację i czekało na jej wykształcenie. Wydaje mi się, że czeka nas jeszcze powrót pod 1.130 pkt. i dopiero potem prawdziwa zwyżka w ostatnich miesiącach roku.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję tak jak powinna była ją rozpocząć, czyli neutralnie. Nie było już wpływu wygasanie kontraktów, ale w kalendarzu nie było też niczego, co mogłoby mocniej rynkiem poruszyć. Poza tym również nasz rynek czekał na wynik wtorkowego posiedzenia FOMC. Od początku na rynku zapanował marazm z lekkim byczym zabarwieniem. Jeśli spojrzy się na wykres to może się wydawać, że zmienność była spora, ale tak nie było. Odległość od minimum do maksimum WIG20 wynosiła 13 punktów, a przez wiele godzin zmiany nie przekraczały kilku punktów. Dopiero ostatnie minuty i fixing umożliwiły zakończenie dnia wzrostem WIG20 o 0,61 proc. (na niewielkim obrocie). WIG20 jest znowu tuż po oporem z początku sierpnia (2.563 pkt.). Jego pokonanie otwierałoby drogę do oporu z kwietnia (2.620 pkt.).