Drastyczne programy oszczędnościowe nie muszą oznaczać dla ich autorów pożegnania z władzą. Premierzy dwóch krajów ciężko dotkniętych przez kryzys – Łotwy Valdis Dombrovskis i Węgier Viktor Orban – w miniony weekend dostali od wyborców silny mandat na kontynuowanie reform.

W cuda nikt nie wierzy

Na Łotwie nawet sam Dombrovskis był zaskoczony rozmiarem swojego zwycięstwa. – Wyborcy wysłali jasny sygnał, że wolą stabilizację i ciągłość. Było kilka partii, które wzywały do porzucenia programu stabilizacji ekonomicznej i obiecywały różnego rodzaju cuda, ale widzimy, że wyborcy tego nie kupili – oświadczył Dombrovskis po ogłoszeniu wstępnych wyników sobotniego głosowania. Kierowany przez niego blok Jedność oraz jego koalicjanci dostali ok. 60 proc. głosów i mogą liczyć na 63 miejsca w 100-osobowym parlamencie. Czyli poprawili swój stan posiadania.
– To bardzo przekonujące zwycięstwo. Jest ono zarazem uderzające w szerszym europejskim kontekście. Jak wyborcy zareagowali na kryzys? Zagłosowali na premiera, który wprowadza bolesny program oszczędnościowy – mówi Bloombergowi Nils Muiznieks, politolog z Uniwersytetu Łotwy.
Reklama
39-letni obecnie Dombrovskis, były minister finansów i ekonomista banku centralnego, objął funkcję szefa rządu w lutym zeszłego roku, gdy 2,2-milionowy kraj znajdował się na dnie zapaści gospodarczej. W latach 2008 – 2009 łotewska gospodarka skurczyła się aż o 25 proc., co było najgorszym wynikiem na świecie. W zamian za wynoszącą 7,5 miliarda euro pomoc finansową od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej premier wprowadził program ostrego zaciskania pasa. Zmniejszone zostały wydatki publiczne i płace w sferze budżetowej o średnio 30 proc., a podatki – podniesione. Wielkość cięć sięgała 14 proc. łotewskiego PKB. Efektem tych działań był drastyczny wzrost bezrobocia – z 5,3 proc. na koniec 2007 r. do 20,4 proc. w pierwszym kwartale tego roku, czyli najwyższego poziomu w całej UE. Ale te drastyczne kroki zaczęły przynosić efekty – w pierwszych dwóch kwartałach wzrost gospodarczy był już dodatni, a bezrobocie spadło o jeden punkt procentowy.
Łotewski premier podczas kampanii uczciwie zapowiadał, że przed krajem jeszcze długa droga do wyjścia na prostą. Deficyt budżetowy, który obecnie wynosi 8,5 proc. PKB, zamierza w przyszłym roku ograniczyć do 6 proc., a w 2012 r. ma on być poniżej dopuszczalnego przez UE progu 3 proc. Co więcej, Dombrovskis chce, aby Łotwa już w 2014 r. przyjęła euro.

Cięcia po wyborach

Zupełnie inną drogę wychodzenia z kryzysu przyjął węgierski premier Viktor Orban. Po przejęciu władzy w kwietniu oświadczył, że jego rząd nie będzie się poddawał dyktatowi MFW i poradzi sobie bez zagranicznej pomocy finansowej. Orban przekonywał, że zbyt ostre cięcia mogą zdławić wzrost gospodarczy, a on jest kluczem do wyjścia z kryzysu. We wrześniu jednak zapewnił, że celem rządu jest ograniczenie deficytu w przyszłym roku do poziomu 3 proc. PKB, choć z ogłoszeniem budżetu – i ewentualnych cięć – postanowił się wstrzymać do czasu wczorajszych wyborów lokalnych.
Według przedwyborczych sondaży, centroprawicowy Fidesz może być pewny zwycięstwa, mając ponad 25-punktową przewagę nad socjalistami. A to dałoby mu wolną rękę w polityce gospodarczej na najbliższe cztery lata.
Ważne!
Łotwa według MFW jest krajem, który najmocniej na świecie ucierpiał wskutek recesji. W ciągu dwóch lat jej PKB zmniejszył się o 25 proc.
ikona lupy />
Blok Valdisa Dombrovskisa zdobył 60-procentowe poparcie Fot. Reuters/Forum / DGP
ikona lupy />
Węgry: parlament w Budapeszcie / Bloomberg