Kiedy w ubiegłym roku dyskutowano nad superpodatkiem od premii bankierów, w City ostrzegano przed exodusem z Londynu. Dobrze zarabiający profesjonaliści mieli się przenieść do centrów finansowych z bardziej korzystnymi reżimami podatkowymi.
Menedżerowie okazali się bardziej konserwatywni, niż się wydawało. Nie oznacza to, że niektórzy bogacze nie wyjechali. Przez ostatnie dwa lata prawie tysiąc pracowników funduszy hedgingowych uciekło do Szwajcarii, rzekomo z powodu wprowadzonej w kwietniu podwyżki najwyższej stawki podatku dochodowego do 50 proc. dla tych, którzy zarabiają ponad 150 tys. funtów.
Jednak dla dużych banków inwestycyjnych i domów maklerskich efekt bardziej uciążliwego systemu podatkowego będzie prawdopodobnie rozłożony w dłuższym czasie, bo instytucje te zatrudniają i inwestują w krajach i regionach innych niż Wielka Brytania, twierdzą eksperci.
– To powoduje bardziej blokadę niż drenaż talentów z Londynu – powiedział Sean Drury, partner w PwC.
Reklama
Analiza wpływu 50-proc. podatku od płac pokazuje, że różnica w porównaniu z innymi jurysdykcjami może nie być wystarczająco duża, by usprawiedliwić przeprowadzkę z Londynu, szczególnie dla młodych bankierów i pracowników średniego szczebla.
Dla przykładu żonaty bankier z dwójką dzieci, z których jedno ma mniej niż sześć lat, z dochodem brutto na poziomie 250 tys. funtów i kredytem hipotecznym w wysokości 750 tys. funtów zarobi w Wielkiej Brytanii 141 tys. funtów netto, po odliczeniu podatku i składek na ubezpieczenie społeczne, wynika z obliczeń PwC. W Genewie ten sam pracownik przyniesie do domu 156 tys. funtów, o 11 proc. więcej.
Różnica w porównaniu z innymi europejskimi centrami finansowymi i USA jest znacząco mniejsza. Ten sam pracownik zarobi na czysto 150 tys. funtów w Paryżu, 149 tys. we Frankfurcie i 145 tys. funtów w Nowym Jorku. Dla wielu różnica ta nie jest wystarczająca, by zdecydować się na przenosiny.