Pogorszenie nastrojów na rynku to zapewne przyczyna, dla której Ministerstwo Finansów na jutrzejszym przetargu zamiany nie zaoferuje najbardziej popularnych papierów. Inwestorzy, którzy posiadają papiery wygasające w następnym miesiącu i w maju 2011 r., mogą je wymienić na obligacje zmiennoprocentowe z terminem wykupu w styczniu 2021 r. oraz indeksowane inflacją papiery zapadające w sierpniu 2023 r. W obu przypadkach obrót wtórny jest sporadyczny.
– Widać, że MF nie chce dolewać oliwy do ognia. To bardzo rozsądna polityka – mówi Tomasz Kaczor, dealer rynku długu w PKO BP.
Gdyby MF chciało sprzedawać na przetargu papiery pięcio- lub dziesięcioletnie, mogłoby spowodować dalszy spadek ich cen. Rentowności tych obligacji rosną od początku poprzedniego tygodnia. Analitycy nie wiążą tego z planowanymi podwyżkami stóp procentowych – ich zdaniem spekulacje na temat działań RPP mają wpływ przede wszystkim na notowania bonów i obligacji dwuletnich.
Wczoraj dochodowość pięciolatek wynosiła już 5,24 proc. – o 16 pkt więcej niż na koniec września. W przypadku dziesięcioletnich papierów było to około 5,63 proc., o 14 pkt więcej.
Reklama
Zdaniem Tomasza Kaczora wzrost rentowności na polskim rynku to efekt realizacji zysków. Ale też zabrakło kapitału zagranicznego, który do tej pory generował duży popyt na papiery skarbowe. – Nasze obligacje już nie są tak popularne jak kilka tygodni temu, bo teraz znów mówi się o papierach krajów z grupy PIIGS – mówi Kaczor.
Jego zdaniem inwestorzy znów kupują obligacje takich krajów jak Portugalia, Hiszpania czy Włochy, bo uznali, że ich wycena jest za niska. Od końca września papiery tych krajów drożeją.
Nasi rozmówcy przekonują, że ostatnie wzrosty rentowności obligacji to nie początek bessy na tym rynku, ale odreagowanie po wcześniejszych wzrostach.