Saxo Bank, specjalista od transakcji i inwestycji online, w swojej Prognozie Finansowej na 2011 r. wyraża pogląd, że w tym roku należy spodziewać się kontynuacji ożywienia gospodarczego. Pozytywne trendy z drugiej połowy 2010 r. utrzymają się również na początku 2011 r. Zwłaszcza w pierwszym półroczu należy spodziewać się licznych niespodzianek w postaci raportów o wysokich zyskach spółek. Jest też jednak druga strona medalu związana z tym, że już w drugim półroczu niespodzianek takich będzie najprawdopodobniej znacznie mniej. To za sprawą przedsiębiorstw, które będą walczyć o utrzymanie marż w otoczeniu, w którym popyt zgłaszany przez nabywców końcowych oraz tempo wzrostu przychodów będą nadal się ślimaczyć w przeciwieństwie do szybko rosnących kosztów środków produkcji.

>>> Zobacz też: Prognoza Saxo Bank dla walut G-10

Kopenhaski bank przewiduje również, że wzrost PKB Stanów Zjednoczonych przyspieszy i na koniec roku osiągnie 2,7%. Z drugiej strony, chińska gospodarka najprawdopodobniej zwolni i osiągnie roczne tempo wzrostu na poziomie 8%, czyli mniej niż obecne w wielokrotnie powtarzanych prognozach 10%. Bank obawia się również, że w przypadku zakwestionowania wypłacalności Portugalii kolejną ofiarą kryzysu na rynku obligacji skarbowych mogłaby okazać się Hiszpania. Progności sugerują też, że rok 2011 może okazać się okresem stagnacji dla Wielkiej Brytanii, pozostawiając jej jednak nadzieję na gospodarcze odbicie w dłuższym terminie – być może jednak dopiero w 2012 r.

Reklama

Saxo Bank spodziewa się, że zmienność na rynkach de facto musi wzrastać – zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę dynamikę i napięcia występujące w globalnym otoczeniu makroekonomicznym.

Christian Blaabjerg, strateg rynków akcji Saxo Bank zauważa: „Podczas gdy EBC, Fed, Bank Japonii i Bank Anglii nadal szafują łatwym pieniądzem, w 2011 r. Chiny i inne gospodarki wschodzące będą walczyć o przetrwanie, starając się stłumić potencjalne bańki na rynkach aktywów i kredytów. Obecnie musimy odnowić zaufanie do systemu finansowego, zaostrzając przepisy regulujące funkcjonowanie rynków, a także karząc banki «zbyt duże, by upaść». Koszty dotychczasowych swawoli poniosą przede wszystkim podatnicy, jednak hulakom trzeba dać jasno do zrozumienia, że nobile verbum zobowiązuje i od dziś imprezują na własny rachunek. Nawet obecnie, kiedy rządy podnoszą podatki i tną wydatki, wielka bańka na rynku obligacji skarbowych rośnie – za rok będziemy po prostu o 12 miesięcy bliżej ostatecznej konfrontacji z fiskalną rzeczywistością”.