Naloty przeprowadziły "trzy samoloty B2 amerykańskiego lotnictwa, jak również samoloty F-15 i F-16 sił powietrznych oraz jeden samolot AV8-B piechoty morskiej" - oświadczył rzecznik dowództwa sił zbrojnych USA na Afrykę Kenneth Fiedler. Celem bombowców były "przede wszystkim obiekty lotnicze i systemy obrony przeciwlotniczej" - dodał rzecznik. Jak podkreślił, żaden amerykański samolot nie ucierpiał w tej operacji.

Również brytyjskie samoloty wojskowe zaatakowały libijskie systemy obrony powietrznej w nocnych nalotach skoncentrowanych wokół libijskiej stolicy, Trypolisu - poinformowało w niedzielę brytyjskie ministerstwo obrony.

Siły powietrzne naszego kraju są usatysfakcjonowane przebiegiem ofensywy w Libii - oświadczył wicemarszałek Royal Air Force, Phil Osborn. Nie podał jednak szczegółowych danych na temat przeprowadzonych nalotów i szkód zadanych siłom libijskim.

W niedzielnych wywiadach dla amerykańskich mediów przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów USA admirał Mike Mullen powiedział, że koalicja zniszczyła większość obrony przeciwlotniczej i część lotnisk reżimu Kadafiego, dzięki czemu udało się skutecznie wprowadzić strefę zakazu lotów, do czego zobowiązywała przyjęta w nocy z czwartku na piątek rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Reklama

Admirał ocenił jednocześnie, że cele operacji wyznaczone w rezolucji mogą być osiągnięte nawet jeśli Kadafi utrzyma się u władzy. "To z pewnością jeden z ewentualnych rezultatów" - zaznaczył. Z taką opinią nie zgadzają się jednak cytowani w amerykańskich mediach analitycy, zdaniem których celem operacji jest odsunięcie Kadafiego od władzy.

Rząd libijski rozpoczął rozdawanie broni ponad milionowi osób i zakończy tę operację w ciągu kilku godzin - poinformowała w niedzielę libijska agencja prasowa Jana.

Agencja przytacza wypowiedź źródeł w libijskim resorcie obrony, że "w ciągu kilku godzin spodziewane jest zakończenie operacji uzbrajania ponad miliona mężczyzn i kobiet".

>>> Czytaj też: Operacja "Świt Odysei" - koalicja pięciu krajów atakuje Libię

Tymczasem szef kolegium sztabów połączonych armii USA admirał Mike Mullen oświadczył w niedzielę w wywiadzie dla NBC, że międzynarodowa operacja wojskowa w Libii doprowadziła do "znacznych postępów" w ciągu ostatnich 24 godzin.

Według Mullena siły sojusznicze praktycznie ustanowiły nad Libią strefę zakazu lotów. Mullen podkreślił, że interwencja powstrzymała siły lojalne wobec Muammara Kadafiego w Bengazi, a międzynarodowe uderzenia osłabiły libijską obronę przeciwlotniczą. Nie ma także oznak, by libijskie lotnictwo znajdowało się w powietrzu.

>>> Czytaj też: Kadafi: Naloty na Libię to terroryzm. Nie oddamy naszej ropy

Zwrócił uwagę, że nic nie wskazuje na to, by Kadafi zamierzał użyć broni chemicznej, a także nie ma doniesień o cywilnych ofiarach akcji.

Jak zaznaczył, cele międzynarodowej operacji są ograniczone do realizacji rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ i nie należy do nich odsunięcie od władzy Kadafiego. Kadafi będzie jednak - według niego - musiał "podjąć decyzje" dotyczące własnej przyszłości.

Admirał podkreślił, że USA zwracają też baczną uwagę na wydarzenia w Bahrajnie i w innych państwach Zatoki Perskiej, ale "każde państwo jest inne".

Koalicja USA, Francji, W.Brytanii, Kanady i Włoch przystąpiła w sobotę do operacji "Świt Odysei", mającej powstrzymać ataki wojsk Kadafiego na ludność cywilną, zwłaszcza wokół powstańczej stolicy Bengazi.

Amerykańskie i brytyjskie okręty wystrzeliły w sobotę 112 pocisków Tomahawk do ponad 20 celów na libijskim wybrzeżu. W atakach sił koalicji międzynarodowej zginęło 48 osób, a 150 uznaje się za zaginione - ogłosiły w nocy z soboty na niedzielę libijskie siły zbrojne.

W nocy z czwartku na piątek RB ONZ uchwaliła rezolucję nr 1973, zezwalającą na użycie siły w celu obrony ludności cywilnej przed atakami sił wiernych Kadafiemu.