W tym roku resort skarbu chce podjąć się prywatyzacji wszystkich spółek tzw. wielkiej syntezy chemicznej. Zdanie jest trudne, bo – jak podkreśla wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz – nasza branża w obecnej strukturze nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem inwestorów.

Najpierw restrukturyzacja

Scenariusz rozwoju sektora chemicznego może być następujący: kilka kluczowych, rodzimych firm sektora zrestrukturyzuje się i skoncentruje w swoich rękach najważniejsze aktywa na tym rynku, a dopiero potem zostaną sprzedane. Takie rozwiązanie może być atrakcyjne dla potencjalnych inwestorów. Tym bardziej, że resort skarbu już zapowiada, że docelowo pozbędzie się wszystkich swoich udziałów w spółkach chemicznych.
Oba procesy, restrukturyzacji i konsolidacji, już się zaczęły, ale nie są jeszcze na takim etapie, by myśleć o prywatyzacji. W zlikwidowanej dwa tygodnie temu Nafcie Polskiej tłumaczono, że choćby restrukturyzacja Zakładów Chemicznych w Policach musi być jeszcze zintensyfikowana. Dopiero taką głęboką restrukturyzacją spółka uwiarygodni się na rynku.
Reklama
Grupa Ciech wyszła już na prostą, ale tam z kolei nie jest obecnie możliwa sprzedaż wszystkich akcji ze względu na obowiązujący do września tego roku lock-up (zobowiązanie głównych udziałowców spółki do niesprzedawania jej walorów przez określony czas), związany z niedawną emisją akcji.
O odbudowę pozycji rynkowej nie było łatwo. Przed restrukturyzacją Ciech był spółką, która miała zobowiązania kredytowe wobec 17 banków w wysokości przekraczającej 1 mld zł. Przez półtora roku zarząd firmy starał się ustabilizować wiarygodność finansową oraz podnieść wartość jej akcji. Cele ostatecznie zostały osiągnięte. Podjęte działania pozwoliły zdobyć środki na inwestycje i zagwarantować długofalową stabilność finansową.

Akwizycyjne plany

Przed branżą kolejny krok do wykonania – konsolidacja. Jeszcze kilka lat temu takim ośrodkiem, wokół którego skupiłyby się największe zakłady sektora, chciało być Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). Radosław Dudziński, wiceprezes PGNiG, dzisiaj mówi wprost: porzuciliśmy te plany i chcemy budować drugą część biznesową na elektroenergetyce.
Janusz Wiśniewski, były wiceprezes PKN Orlen, w roli konsolidatora najchętniej widziałby właśnie koncern z Płocka. Jacek Krawiec, obecny prezes spółki, nie ma jednak takich planów. Co więcej, zamierza pozbyć się włocławskiego Anwilu. Kto weźmie jeden z kluczowych dla sektora zakładów? Chętnych jest kilku. Do akwizycji palą się m.in. Zakłady Azotowe Puławy i Azoty Tarnów. I to prawdopodobnie te dwie firmy wezmą na siebie ciężar konsolidacji. Zresztą pierwsze ruchy zostały już wykonane. Dwa tygodnie temu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wydał ZA Puławy zgodę na przejęcie gdańskich Fosforów od Ciechu. Jak zapowiada Paweł Jarczewski, prezes spółki, transakcja warta blisko 230 mln zł to dopiero preludium. Puławy mają bowiem ambicję utworzenia nadwiślańskiego koncernu chemicznego. Fabryki spółki rozmieszczone miałyby być bowiem na linii Wisły.

Chętni do konsolidacji

Przejęcia to również strategiczny cel Azotów Tarnów. Spółka interesuje się Policami, a na koncie ma już akwizycję ZAK-u. Teraz firma zarządzana przez Jerzego Marciniaka mierzy m.in. w czeską Spolanę, kontrolowaną przez Orlen. Azoty rozważają emisję akcji, z której firma mogłaby pozyskać nawet 0,5 mld zł środków, m.in. właśnie na przejęcia.
Analitycy podkreślają, że mówiąc o konsolidacjach, nie można zapomnieć również o największej grupie chemicznej w naszym kraju – Ciechu. Ten już od dawna był przymierzany do roli spółki, która scali branżę. Ciech może pochwalić się połączeniem Organiki – Sarzyny oraz Zachemu w jeden organizm. To znacząca konsolidacja. Eksperci uważają, że za pięć lat na polskim rynku będą trzy duże firmy chemiczne – właśnie Ciech oraz Puławy i Azoty Tarnów. Niewykluczone, że w przyszłości może dojść do konsolidacji między nimi. Powstały w ten sposób koncern chemiczny stałby się łakomym kąskiem do akwizycji przez duży, międzynarodowy podmiot.