Mniej niż dekadę później, mimo załamania na rynku nieruchomości, ceny mieszkań znowu rosną. Ilość mieszkań w chińskich miastach podwoiła się przez trzy lata.

Jeden z indyjskich magnatów Mukesh Ambanoi przeprowadził się ostatnio ze swoją rodziną do domu wartego 1 mld dolarów, zabierając ze sobą swoje trzy śmigłowce.

Szybka urbanizacja ma swoje źródła w tanich kredytach - oto jeden z powodów tego boomu. Światowe stopy procentowe są na rekordowo niskim poziomie. Ponad połowa 7 mld światowej populacji mieszka obecnie w miastach, a ONZ prognozuje, że kolejne 4 mld ludzi dołączy do nich w najbliższych dwóch dekadach. Jest wobec tego ogromne zapotrzebowanie na domy w krajach rozwijających się.

>>> Czytaj też: Polski rynek nieruchomości: początek nowego boomu budowlanego

Reklama

Jednak nieruchomości łatwo ulegają spekulacjom, ostrzega Paul Romer, ekonomista z Uniwersytetu Stanforda. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy wartość pieniądza jest niska oraz kiedy kraj pozwala na wysoką inflację. Wówczas tworzą się idealne warunki dla tworzenia się baniek spekulacyjnych - dodaje Romer.

Głównym punktem boomu urbanizacyjnego są Chiny, które mają aż 65 mln mieszkań czekających na swoich właścicieli. Budowanie mieszkań na szeroką skalę zbiega się z największą ilością pożyczek bankowych na świecie. W 2009 chińskie zadłużenie wzrosło o połowę chińskiego PKB.

>>> Czytaj też: Europejskie nieruchomości: szał zakupów

W międzyczasie w Chinach zadłużenie sektora prywatnego wzrosło o 178 proc. wysokości PKB - twierdzi agencja ratingowa Fitch. Tak jak w przypadku wszystkich boomów, urbanizacja pozwala na wzrost zamożności. Niektóre z obietnic oparte są na faktach. Caterpillar - największy światowy producent budowlany - aż 2/3 swojej sprzedaży ma poza Stanami Zjednoczonymi. Siły strukturalne, takie jak demografia oraz wzrastający globalny dobrobyt, dodatkowo zwiększyły urbanizację.

- Sednem sprawy są czynniki, które powodują, że ziemia jest albo więcej warta albo przeceniona - podsumowuje Romer.

ikona lupy />
Chiny / Bloomberg