W wielu krajach europejskich, m.in. w Niemczech, rośnie liczba zachorowań wywołanych przez bakterie EHEC, czyli groźny szczep pałeczki okrężnicy escherichia coli. Do zatruć dochodzi po zjedzeniu ogórków, sałaty i surowych pomidorów. W szczecińskim szpitalu przebywa mieszkająca na stałe w Niemczech Polka, zakażona bakterią coli.

>>> Czytaj też: Dubaj, Madryt, Toronto - polska żywność może być hitem za granicą

"Nie jedzmy produktów pochodzących zza granicy, mamy polskie ogórki, pomidory i inne warzywa" - apelował w poniedziałek wiceminister Butra. Stwierdził, że warzywa krajowe "są dobrej jakości i są bezpieczne, więc konsumenci powinni je kupować". Dodał, że niezależnie od tego trzeba jednak zawsze przestrzegać podstawowych zasad higieny przygotowując posiłki.

>>> Polecamy: Ogórek, kiełbasa i żurek - żywność z Polski podbija świat

Reklama

Wiceminister zaznaczył, że choć na warzywach nie ma etykiet, to sprzedawca powinien informować o tym, z jakiego kraju pochodzą.

Podkreślił, że produkcja rolna w naszym kraju jest kontrowana właściwie. Nadzoruje ją Inspekcja Ochrony Roślin, a kontrolą gotowych towarów zajmuje się Inspekcja Sanitarna, która nie jest w gestii ministerstwa rolnictwa.

Natomiast Małgorzata Skoczewska, rzecznik największego polskiego rynku hurtowego w Broniszach pod Warszawą, który zaopatruje m.in. stolicę, poinformowała PAP, że na rynku "od miesiąca nie ma importowanych ogórków, pomidorów czy sałaty". "Import jest nieuzasadniony ekonomicznie, polska produkcja jest dużo tańsza, a podaż warzyw olbrzymia" - powiedziała. Dodała, że na razie odbiorcy (np. sklepy, hurtownie) bez obaw kupują polskie towary, ale oczywiście sytuacja z czasem może się zmienić.

Rzecznik warszawskiego sanepidu Wiesław Rozbicki powiedział PAP, że nie ma informacji, aby na Mazowszu sprzedawano ogórki importowane z rejonów, w których odnotowano zatrucia warzywami. Według mediów pochodziły one z Hiszpanii.

W opinii dr Józefa Babika z Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach warzywa mogły zostać zakażone wodą podczas podlewania w czasie transportu. Prawie niemożliwe, by stało się to w szklarni. Tam bowiem warzywa uprawiane są zwykle techniką bezglebową, czyli na przykład na słomie lub wełnie mineralnej, a podlewa się je poprzez system korzeniowy.

Zdaniem dr Magdaleny Szczech - także z Instytutu Warzywnictwa - prawdopodobnym źródłem zakażenia mogło być zetknięcie warzyw z nawozami naturalnymi typu gnojowica. Możliwe jest też, że fekalia dostały się do źródła wody. Bakterie można również wnieść do szklarni np. na narzędziach albo na butach.

Według resortu rolnictwa, w pierwszych trzech kwartałach tego roku, do Polski sprowadzono ponad 13,7 tys. ton ogórków, w tym z Hiszpanii - ok. 9,4 tys. ton wobec 12,6 tys. ton w tym samym okresie ubiegłego roku (z Hiszpanii - 9,3 tys. ton).

Z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że w 2010 r. sprowadziliśmy 32,7 tys. ton ogórków, z tego połowa pochodziła z Hiszpanii. W 2009 r. import tych warzyw był na poziomie 44,7 tys. ton. Polska produkcja ogórków szklarniowych i spod folii w ubiegłym roku wyniosła 247 tys. ton, czyli o 3,5 proc. więcej niż rok wcześniej.