Międzynarodowa Agencja Energetyczne (IEA) od dłuższego czasu wskazywała na zagrożenia jakie niosą wysokie ceny surowców (głównie wysokie ceny ropy) dla wzrostu gospodarczego na świecie. W majowym raporcie obniżyła ona prognozy wzrostu popytu na ropę w 2011 r. oraz wskazywała, że odnotowywane w niektórych stanach w USA ceny 4 USD za galon mogą silnie wpłynąć na dalsze spadki popytu. Uwolnienie niewielkiej części rezerw jest kolejnym krokiem wskazującym na niebezpieczeństwo dla koniunktury na świecie jakie niosą za sobą wysokie ceny ropy.

Agencja postanowiła uwalniać ok. 2 mln baryłek na dzień, co odpowiada wielkości utraty produkcji ropy ze strony Libii. 30 mln baryłek będzie pochodzić ze strategicznych rezerw Stanów Zjednoczonych, które wynoszą obecnie ponad 720 mln baryłek (159 dni poziomu importu ropy w USA). Kraje zrzeszone w MAE dysponują łącznie strategicznymi rezerwami wielkości ponad 4,1 mld baryłek co odpowiada 179 dniom poziomu importu surowca (Polska, członek MAE, według danych z marca br. dysponuje zapasami ropy wielkości 121 dni importu).

Decyzji MAE sprzyjały kolejne sygnały na temat pogorszenia koniunktury w największych gospodarkach na świecie (zmiany prognoz poziomu wzrostu gospodarczego w USA i Chinach). Jednakże, uwolnienie relatywnie niewielkich ilości zapasów (60 mln baryłek to ok. 67% dziennego popytu na ropę na świecie) nie będzie miał kluczowego znaczenia dla sytuacji rynkowej. Dużo większe znaczenie będą miały dane na temat prognoz popytu na surowiec, kolejne dane z gospodarki USA oraz wyniki walki Ludowego Banku Chin z inflacją, która według ostatnich wypowiedzi premiera Chin będzie spadać (na konkretne dane musimy poczekać do lipca).

Scenariuszem bazowym w średnim okresie jest kontynuacja korekty na rynku ropy. Inwestorzy cały czas nie docenianej wpływu wysokich cen czarnego surowca na słabnącą koniunkturę na świecie.

Reklama