Zadziwiające, jak ta scena często pojawia się w rozmowach inwestorów, o tym co będą robić, jak wreszcie zarobią pieniądze. W rzeczywistości sytuacja wygląda odrobinę inaczej. Nieustannie kombinujesz, w jaki sposób podłączyć się do sieci, żeby sprawdzić notowania, tak, żeby twoja żona i dzieci nie wściekali się na ciebie. W końcu obiecałeś im wakacje. Jeśli hotel, albo miejsce, w którym mieszkasz nie ma łatwego dostępu do WiFi dochodzi do tego stres związany ze słabą jakością połączenia, albo w ogóle jego brakiem. No i oczywiście najpewniejsza rzecz pod słońcem – w dniach, w których miałeś odpoczywać, właśnie coś wydarzyło się na rynku, co powoduje, że jesteś wściekły, bo albo uciekła ci okazja życia, albo właśnie doświadczyłeś załamania cen, na które nie miałeś jak reagować, bo w tym czasie dzieciaki wyciągnęły cię na plażę.
>>> Czytaj też: Poradnik początkującego inwestora
Rzeczywistość jest znacznie bardziej brutalna od marzeń. Wie to każdy, kto trochę dłużej działa na giełdzie. Odpoczynek od rynku jest sprawą równie ważną, jak sensowny plan działania, systematyczna ocena rynku, dyscyplina w wykonywaniu założeń i zlecenia stop. Najważniejsze zalecenie, jakie mógłbym dać przede wszystkim początkującym inwestorom to by podczas wyjazdów urlopowych, albo całkowicie zamykali swoje pozycje – to będzie łatwiejsze dla agresywnych graczy, którzy często wchodzą i wychodzą na rynek, albo – jeśli faktycznie nie mają już wyjścia – przed wyjazdem na wakacje poważnie przemyśleli, w jaki sposób uchronić się przed niespodziankami.
Zlecenia stop to najprostszy ze sposobów. Są twoim ubezpieczeniem. Dają szansę na zamknięcie inwestycji, gdy okaże się, że nie zachowuje się ona zgodnie z twoimi oczekiwaniami. Przed dłuższym urlopem powinieneś poważnie zastanowić się, na jakich poziomach je ustawić, tak by chroniły kapitał. W tym wypadku sprawa jest dość prosta. Zaczyna się komplikować, gdy kurs akcji pnie się w górę, a nasze zlecenie stop znajduje się na pierwotnym poziomie, nie blokując nam potencjalnych zysków. W takiej sytuacji możemy oddać zyski, bo w porę nie zareagowaliśmy. Wielu inwestorów zlecenia stop przesuwa systematycznie w trakcie trwania inwestycji. Część z nich chciałaby ten proces zautomatyzować. Dobra wiadomość jest taka, że jest to już możliwe. Niektóre biura maklerskie, w tym DM BOŚ wprowadza do swojej oferty narzędzia, które pozwolą na efektywniejsze działanie w ramach własnych strategii lub przydadzą się choćby podczas wakacji. Jednym z takich zleceń jest „stop kroczący” (trailing stop). Gdy cena danej akcji lub kontraktu wzrośnie o pewien określony wcześniej poziom, nasz limit zamknięcia pozycji (czyli poziom stop) przesuwa się również o określoną wartość. Nazwa zlecenia odzwierciedla jego charakter – zlecenia podąża za ceną, chroniąc nasze zyski.
>>> Czytaj też: Gdzie pływają rekiny, czyli rady gigantów finansowych dla inwestorów
Wyobraźmy sobie inną sytuację – masz upatrzone akcje i czekasz ze zleceniem, aż pokonana zostanie określona cena. Wtedy chcesz kupić. Bez problemu można wystawić zlecenie z dłuższym terminem wykonania. Warto chronić inwestycję od początku, więc gdy zlecenie zrealizuje się, gdy właśnie ty będziesz wypoczywał a nie masz studenta, który złoży za ciebie zlecenie stop, możesz skorzystać z innego typu zlecenia – „Jedno Uruchamia Drugie” (One Triggers Other). Nazwa powinna wszystko wyjaśnić. Gdy jedno zlecenie się zrealizuje, na rynek wysyłane jest następne powiązane z nim, czyli na przykład zlecenie stop.
Nowe rodzaje zleceń należą do grupy zleceń Do Dyspozycji Maklera (DDM+) i poszerzają wachlarz możliwości działania na giełdzie. Warto jednak pamiętać – zwłaszcza jeśli twój umysł ogarnięty jest wizją łatwych pieniędzy, które zarabiają się same, że narzędzia mają swoje ograniczenia, które należy znać. W szczególności, jak zareagować, gdy sytuacja nie rozwija się zgodnie z planem.