W rezultacie mamy dalsze, silne spadki indeksów na rynkach akcji i wyprzedaże aktywów uważanych za bardziej ryzykowne. Tradycyjnie zyskują natomiast walory uznawane przez inwestorów za bezpieczne.

Miniony tydzień na rynku euro/dolara cechowała duża zmienności. Kurs EUR/USD oscylował pomiędzy 1,418-1,452. Spotkanie prezydenta Francji N. Sarkozy i kanclerz Niemiec A. Merkel, sprzed dwóch tygodni przyniosło wiele propozycji, m.in. wprowadzenie podatku od transakcji finansowych i podjęcie ściślejszej współpracy w zarządzaniu polityką gospodarczą w Europie, co wiązałoby się z koniecznością utworzenia rządu gospodarczego dla strefy euro, zostało jednak przyjęte przez rynek dość sceptycznie. Do tego opublikowane zostały, słabe dane ze strefy euro (rozczarowująca dynamika PKB Francji, Niemiec i całej strefy euro) i USA (Filadelfia Fed najniżej od marca, niska sprzedaż domów, nadal zła sytuacja na rynku pracy), co przyczyniło się do powrotu obaw o stan globalnej gospodarki i ponownie silnie negatywnie wpłynęło na giełdy.

Pomimo rosnących obaw euro pozostawało relatywnie silne, testując w ostatnich dniach opór na 1,45 USD. Można przypuszczać, że siła wspólnej waluty, mimo obaw o europejski sektor bankowym i pogarszający się stan gospodarki, wynika przede wszystkim ze słabości dolara w kontekście zbliżającego się wystąpienia szefa Fed w najbliższy piątek (26.08). Jak pokazały ostatnie dane, w lipcu - szybciej niż spodziewał się tego rynek - rosły ceny konsumpcyjne w USA (indeks CPI wyniósł 0,5% wobec konsensusu na poziomie 0,2%). Przyśpieszenie inflacji może stać się poważną przeszkodą na drodze do ewentualnego uruchomienia QE3, czego spodziewa się rynek wskazując na skalę rzędu 500-600 mln USD. Stąd można przypuszczać, że cały bieżący tydzień będzie upływał w oczekiwaniu na to, co powie prezes Fed podczas dorocznego sympozjum w Jackson Hole. Jeśli Ben Bernanke zapowie, iż FOMC przygotowuje się do wprowadzenia kolejnego programu wykupu aktywów to podobnie jak miało to miejsce w 2010 roku, można liczyć na wyraźną poprawę globalnych nastrojów. Jeśli jednak nie padną słowa o QE3 na rynki finansowe mogą powrócić silne spadki.

Szwajcarski Bank Centralny (SNB) dalej „walczył” z wysokim kursem franka szwajcarskiego, m.in. poprzez dalsze zwiększenie płynności na rynku pieniężnym CHF, co powoli przynosi oczekiwane rezultaty. Pomimo utrzymującej się nadal wysokiej awersji do ryzyka, frank szwajcarski pozostaje relatywnie stabilny. Nie traci na wartości, czego życzyłby sobie SNB, ale też nie zyskuje, czego doświadczaliśmy w ostatnich tygodniach. Od zeszłego poniedziałku kurs EUR/CHF praktycznie nie zszedł na dłużej poniżej 1,12 (po tym jak dwa tygodnie temu był bliski parytet), zaś para USD/CHF oscyluje w przedziale 0,78-0,80 wobec 0,708 we wtorek (9.08). Na rynku nie milkną spekulacje, że SNB w końcu zdecyduje się na usztywnienie CHF z kursem euro. SNB nie potwierdził spekulacji, iż planuje wprowadzić tak radykalny krok w tej chwili. Wydaje się, że po tak kontrowersyjne rozwiązanie SNB może sięgnąć dopiero w ostateczności. W naszej ocenie jest to jednak mało prawdopodobne. Jak na razie SNB realizuje się w transakcjach na rynku kontraktów terminowych.

Reklama

Nadal w cenie pozostaje japoński jen. Jak podała agencja PAP, w zeszłym tygodniu kurs USD/JPY, po raz pierwszy od II wojny światowej, zszedł poniżej 76 i chwilowo wynosił 75,95. Jen, podobnie jak frank szwajcarski i złoto, są obecnie aktywami uznawanymi za relatywnie bezpieczne, w świetle obaw o powrót recesji w Stanach Zjednoczonych. Pomimo, że władze japońskie zwracają baczną uwagę na kurs jena, podkreślając, iż jest on przeszacowany i nieodzwierciedlający stanu japońskiej gospodarki, popyt na JPY nie maleje. W dniu 4 sierpnia przeprowadzono bezpośrednią interwencję na rynku, aby obniżyć kurs jena, nie przyniosła ona jednak oczekiwanego skutku. Rynek nie wyklucza kolejnych, podobnych działań.

Wzrost awersji do ryzyka na światowych rynkach finansowych doprowadził do przeceny naszej waluty, choć dopiero w ostatnich dniach minionego tygodnia. Do polowy tygodnia złoty pozostawał relatywnie stabilny. Dopiero słabe, czwartkowe dane z USA (Filadelfia Fed za sierpień wyniósł -30,7 pkt oczekiwano +3,7 pkt), przyczyniły się do gwałtownego wzrostu złotowych par walutowych. Kurs EUR/PLN przełamał 4,20; CHF/PLN 3,72; zaś USD/PLN zbliżył się do 2,96. Dodatkowo negatywny impuls dały krajowe dane makroekonomiczne, zwiększające prawdopodobieństwo nie tylko pozostawienia stóp procentowych na niezmienionym poziomie do końca roku, ale możliwą ich obniżką w I kw. 2012 roku. Wzrost dynamiki produkcji przemysłowej okazał się bowiem niższy niż wskazywał konsensus rynkowy, osiągając w lipcu -6,0% m/m i 1,8% r/r.

W tym tygodniu, kalendarz makroekonomiczny pozbawiony jest publikacji danych krajowych, stąd notowania złotego zależeć będą od zmian na rynkach światowych. Na świecie sytuacja zmienia się bardzo dynamiczne, stąd złoty może zarówno umocnić się do 4,10 za euro, jak i osłabić do 4,30. Scenariusz zakładający utrzymanie się złotego na obecnych poziomach z tendencją do pogłębienia spadków wydaje się bardziej prawdopodobny. Na core markets napłyną bowiem kolejne dane makroekonomiczne (w tym indeksy koniunktury PMI dla Niemiec i strefy euro, wskaźniki nastrojów ZEW i Ifo z Niemiec, czy dynamika PKB za II kw. 2011 w USA), które mogą negatywnie wpływać na nastroje, potwierdzają obawy o spowolnienie światowej gospodarki.

Niniejszy materiał ma charakter wyłącznie informacyjny oraz nie stanowi oferty w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą być traktowane, jako propozycja nabycia jakichkolwiek instrumentów finansowych, usługa doradztwa inwestycyjnego, podatkowego lub jako forma świadczenia pomocy prawnej. PKO BP SA dołożył wszelkich starań, aby zamieszczone w niniejszym materiale informacje były rzetelne oraz oparte na wiarygodnych źródłach. PKO BP SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.