Zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami australijski bank centralny (RBA) utrzymał stopę gotówkową na poziomie 4,75%. Towarzyszący ogłoszeniu komunikat okazał się zasadniczo bardziej gołębi od wcześniejszych – stwierdzono w szczególności, że inflacja może obecnie okazać się bardziej zbliżona do poziomu docelowego i w związku z tym istnieje możliwość podjęcia działań wspierających popyt (czy zatem należy spodziewać się obniżek stóp?). RBA stwierdził, że relatywne ceny dóbr eksportowanych do cen dóbr importowanych pozostają bardzo wysokie, chociaż Chiny i reszta Azji nadal się rozwijają. Konsumenci pozostają ostrożni – zmienność rynku finansowego nieco szkodzi ich zaufaniu. Po komunikacie dolar australijski był notowany nieco poniżej rocznych minimów.

W trakcie wczorajszej sesji europejskiej i amerykańskiej wspólna waluta kontynuowała niepowstrzymane spadki w związku z dochodzącymi zza horyzontu pomrukami drzemiącego na peryferiach Starego Kontynentu smoka zwanego kryzysem dłużnym – poszukiwania szewczyka Dratewki po raz kolejny spełzły jednak na niczym, a bestia zaczyna się budzić. Mimo to sesja nie obyła się bez pewnych fal wzrostowych – optymizmu dodały inwestorom udane aukcje obligacji EBC, a także lepsze od oczekiwanych dane o niemieckich i unijnych indeksach PMI (odpowiednio 50,3 i 48,5 w stosunku do 50,0 i 48,4 miesiąc wcześniej), jednak z upływem czasu na pierwszy plan wysunęły się aspekty negatywne – MFW upomniał Grecję, by bardziej zdecydowanie wprowadzała program oszczędnościowy, zaś sama Grecja przyznała, że nie uda jej się osiągnąć ustalonych niedawno docelowych poziomów stosunku deficytu do PKB.