Pierwsze szczyty G20 w latach 2008 i 2009 były poświęcone reformie globalnego systemu regulacji finansowych, wzmocnieniu międzynarodowych instytucji i walce z kryzysem gospodarczym. Od tego czasu priorytety się zmieniły. Następny szczyt w Cannes zostanie prawdopodobnie zdominowany przez dyskusję o chaosie politycznym w Europie, kwestie regulacji finansowych będą co najwyżej wątkiem pobocznym. Świat wciąż jednak potrzebuje międzynarodowego programu regulacji finansowych. Kryzys pokazał, jakim zagrożeniem są nieuregulowane albo słabo uregulowane działania finansowe. Koordynacja między różnymi jurysdykcjami nie rodzi się spontanicznie, a techniczna natura polityki finansowej wymaga wyspecjalizowanych instytucji.

>>> Czytaj też: "Strefa euro to projekt jutra"

To dlatego globalne władze finansowe są tak ważne. Dotyczy to między innymi Rady Stabilności Finansowej, swoistej czapy dla grupy narodowych i międzynarodowych organizacji oraz dziesięciu organizacji członkowskich tej rady niezwiązanych z żadnym krajem czy regionem. Są to: Bank Rozliczeń Międzynarodowych i cztery powiązane z nim organy w Bazylei, Międzynarodowa Rada Standardów Księgowych w Londynie, Międzynarodowa Organizacja Komisji Papierów Wartościowych w Madrycie, OECD w Paryżu oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy w Waszyngtonie.

>>> Polecamy: Poznaj życiorys Christine Lagarde

Reklama
Nie stanowią homogenicznej grupy, a w przyszłości być może trzeba będzie dodać kolejne organy międzynarodowe, by sprostać nowym globalnym wyzwaniom finansowym. Jednak bardziej palące pytanie brzmi, czy jedenastka wymienionych powyżej instytucji nadąża za zmianami w geografii globalnych finansów. Wszystkie zostały stworzone w XX wieku, kiedy na scenie dominowały Europa i USA (i przez krótki okres Japonia). Obecnie żyjemy w innym świecie finansowym. W oparciu o ranking Financial Times Global 500 można stwierdzić, że gospodarki wschodzące ważą dziś więcej niż Europa w kategorii zagregowanej wartości spółek notowanych na giełdzie. Trzy spośród pięciu największych światowych banków pod względem kapitalizacji rynkowej są chińskie. Hongkong i Singapur zbliżają się do Londynu i Nowego Jorku w lidze centrów finansowych. Kryzys przyspieszył tę zmianę, bo Zachód wszedł w długi cykl delewarowania i spowolnionego wzrostu, podczas gdy gospodarki wschodzące nadal skracają dystans. Zachodni model rozwoju finansowania stracił wiele ze swojej aury wyższości.
Nowy krajobraz stworzył pogłębiającą się rozbieżność między rzeczywistością globalnych finansów i instytucjami, które mają go nadzorować. To prawda, większość tych organów poszerzyła swój skład, by uwzględnić duże gospodarki wschodzące. Jednak tylko jedna ma szefa pochodzącego ze świata rozwijającego się (sekretarzem generalnym OECD jest Meksykanin, Angel Gurria). We wszystkich siedmiu, które mają fotel stałego członka bez uprawnień wykonawczych, stanowisko to jest trzymane przez przedstawicieli Zachodu. Wszystkie są zlokalizowane albo w Europie, albo w USA, co utrudnia przedstawicielom reszty świata uczestnictwo w spotkaniach czy choćby telekonferencjach.
Jak pokazał wybór następczyni Dominique’a Straussa-Kahna w MFW, kraje wschodzące nadal nie są w stanie przejąć inicjatywy i wymusić korekt. Ale czas jest po ich stronie. Przedstawiciele Zachodu powinni przyznać, że w ich własnym interesie jest oddać niektóre stanowiska, zamiast defensywnie bronić status quo. To wymaga gigantycznej zmiany w ich myśleniu, szczególnie jeżeli chodzi o Europejczyków, którzy są bardziej nadreprezentowani w tym systemie niż Amerykanie i którzy wciąż często uważają, że mają prawo znajdować się w centrum światowych wydarzeń.
Konkretne zmiany mogłyby obejmować przeniesienie do Azji przynajmniej sekretariatów niektórych z komitetów bazylejskich. Byłoby to logistycznie łatwe do przeprowadzenia. Bardziej ambitny plan zakładałby przeniesienie siedziby Banku Światowego lub MFW z USA. Przynajmniej na pewien okres przejściowy kandydaci spoza Zachodu powinni mieć priorytet jako szefowie i przewodniczący globalnych władz finansowych. Z pewnością Francuzka Christine Lagarde ma wysokie kwalifikacje do tego, by być szefową MFW. Ale wiele talentów kryje się gdzie indziej. Następne prominentne stanowiska powinny przypaść kandydatom spoza Zachodu.
Oczywiście to nie gwarantuje sukcesu globalnym władzom finansowym. Jednak bez zmiany równowagi jest pewne, że stracą one na znaczeniu, mimo że świat potrzebuje ich bardziej niż kiedykolwiek.