Poranne spekulacje o tym, że ze względu na potencjalną opozycję we własnej koalicji rządowej, może on przegrać wtorkowe wotum zaufania, przerodziły się w kolejnych godzinach w plotki na temat jego dymisji, która miałaby mieć miejsce jeszcze dzisiaj. Reakcja rynków finansowych była tutaj ciekawa i nie do końca zrozumiała. Na wieść o możliwym odejściu premiera, europejskie giełdy odbiły się w górę, podobnie jak notowania wspólnej waluty.

Co jednak zmienia forma odejścia Berlusconiego, jeżeli brakuje sensownego scenariusza na rozwiązanie polityczno-gospodarczego impasu? O rządzie jedności narodowej w wydaniu technokratów na razie się nie dyskutuje, a to byłoby obecnie jedyne sensowne wyjście dla Włoch. Żadna inna kombinacja nie da gwarancji, że uda się przedstawić wiarygodny program reform i zacząć go efektywnie wdrażać. Pamiętajmy, Włochom czas biegnie bardzo szybko – do połowy miesiąca powinni oni przedstawić kompleksowy program zmian fiskalno-gospodarczych, a na przestrzeni kolejnych tygodni czeka ich rolowanie długu, co przy obecnych rekordowych rentownościach obligacji (dzisiaj papiery 10-letnie podeszły do 6,65 proc.!) może oznaczać wpadnięcie kraju w pętlę zadłużenia i konieczność zwrócenia się o międzynarodową pomoc finansową, co wpędziłoby Euroland w jeszcze większe problemy. O tym, że rynki finansowe reagują dzisiaj nieco dziwnie na pewne informacje, był w zasadzie brak większej reakcji na dementi premiera Berlusconiego, który wykluczył swoją rezygnację. Ba, po godz. 16:00 kurs EUR/USD zdołał nawet na chwilę powrócić ponad poziom 1,38 – później jednak dość szybko wróciliśmy w okolice 1,3750. Niewykluczone, że inwestorzy nieco zmęczeni włoskimi przepychankami postanowili po prostu zaczekać na wyniki jutrzejszego głosowania w tamtejszym parlamencie – w sumie Berlusconi już nieraz wygrywał głosowania, które wydawały się wcześniej z góry przesądzone. Niemniej podtrzymałbym tezę, że jutro będzie inaczej, a eskalacja włoskich problemów jest dopiero przed nami. Obserwowaną po południu chwilową poprawę nastrojów można, zatem wiązać z dwoma informacjami. Pierwsze to pozytywne wieści napływające z Grecji - rynki liczą, na to, że wieczorem poznają nazwisko nowego premiera technokraty – ma być nim były szef Banku Grecji, Lucas Papademos - dodatkowo minister finansów Ewangelos Wenizelos i premier Papandreou zapewniali dzisiaj Komisję Europejską, Niemców i Francuzów, że ich kraj zamierza kontynuować bolesny proces reform i realizować ustalenia z unijnego szczytu z 26-27 października. Drugie dobre informacje to zapewnienia francuskiego premiera, Francois Fillona, iż pakiet oszczędności może w ciągu kilku lat sięgnąć 100 mld EUR. Ich celem ma być zbilansowanie budżetu do 2015 r. Tyle, że obie te tezy łatwo jest podważyć w dłuższym terminie. Rządy greckich technokratów mogą potrwać krótko, bo wcześniejsze wybory są planowane na 19 lutego, a po nich znów powrócą „mniej wiarygodni” politycy. Z kolei ambitny francuski plan może nie przynieść zamierzonych efektów w temacie zmniejszenia nadmiernego deficytu, jeżeli spowolnienie tamtejszej gospodarki będzie silniejsze za sprawą recesji dotykającej całą strefę euro. Bardziej prawdopodobne może być jednak to, że francuskie banki będą potrzebować większej publicznej pomocy ze względu na nadmierną ekspozycję nie tylko na grecki, ale zwłaszcza włoski dług…

W godzinach wieczornych w centrum uwagi będą nadal informacje z Grecji (budowa nowego gabinetu), Włoch (spekulacje odnośnie losów Berlusconiego), a także ze szczytu Eurogrupy, który jutro przekształca się w spotkanie Ecofin (więcej piszę o tym w subiektywnym kalendarzu). A co w kraju? Dzisiaj złoty zyskał, do czego przyczyniła się „werbalna interwencja” wiceministra finansów. Dominik Radziwiłł przyznał, że resort może przyspieszyć proces wymiany środków unijnych bezpośrednio na rynku za pośrednictwem BGK, co ma związek z większymi płatnościami z tytułu inwestycji infrastrukturalnych i wsparcia rolników w końcu roku. Dodał, że resort rozważa też wymianę 2 mld USD pozyskanych za sprawą emisji dolarowych obligacji w październiku. Wiceminister wyraził też nadzieję, że agencje ratingowe pozytywnie podejdą do planu reform, jakie wkrótce zaprezentuje rząd. Z powyższych informacji wcale nie wynika, że obserwowany w ostatnich godzinach ruch na złotym, może przerodzić się w coś większego. Wydaje się, że decydenci w resorcie finansów dobrze wiedzą, że w przypadku ewentualnych zawirowań w strefie euro (w temacie Włoch), lepiej będzie skumulować większość wymiany walutowej na grudniowych sesjach, niż przeprowadzać taki ruch już teraz.

EUR/USD: Na razie wsparcie na 1,3690-1,3700 się wybroniło, a po południu doszło do próby powrócenia do strefy oporu 1,3800-1,3850. Jej znaczenie jest jednak coraz większe, stąd też późniejszy powrót w okolice 1,3750 (stan z 17:20). Dzienne wskaźniki wskazują jednak na ryzyko wyraźnych spadków EUR/USD w kolejnych dniach (warto będzie zwracać uwagę przede wszystkim na MACD). Tygodniowym celem może stać się próba złamania strefy 1,3500-1,3550. Wiele będzie zależeć od jutrzejszego głosowania nad wotum dla Silvio Berlusconiego.

Reklama

Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A. Pełny raport można znaleźć pod adresem www.bossa.pl/analizy.