W USA zieloni pomstują przeciw propozycji budowy rurociągu Keystone XL. Systematycznie pokonywani na innych frontach postrzegają decyzję prezydenta Baracka Obamy w sprawie projektu, który ma transportować ropę z piasków roponośnych do Teksasu, jako niewielką, symboliczną bitwę, którą mogą wygrać. Działacze wierzą, że jeżeli uda im się zablokować liczący 1700 mil rurociąg, będą w stanie przynajmniej opóźnić eksploatację piasków roponośnych.
Tymczasem po drugiej stronie Atlantyku Komisja Europejska zaproponowała, by w ramach skorygowanej dyrektywy dotyczącej ropy surowiec z piasków roponośnych był z góry uznawany za emitujący więcej dwutlenku węgla niż zwykła ropa. W rezultacie europejskie firmy, które muszą spełnić wymagania dotyczące redukcji emisji, nie będą chciały tego surowca kupować.
W obydwu przypadkach atak na kanadyjską ropę jest chybiony. Wiele argumentów przeciwko piaskom roponośnym jest marnej jakości. Dotyczy to między innymi obaw przed ryzykiem wycieku z rurociągu Keystone XL.
Reklama
Jedyną uzasadnioną obawą w skali globalnej jest to, że emisja dwutlenku węgla z piasków roponośnych jest większa niż w przypadku niektórych innych złóż ropy, ponieważ produkcja pochłania więcej energii.
Obraz jest jednak dużo bardziej złożony, niż sugerują proponowane regulacje Komisji Europejskiej. Jest wiele źródeł ropy, które powodują większą emisję niż piaski roponośne. Dotyczy to między innymi ropy nigeryjskiej, przy której wydobyciu ulatnia się dużo gazu, ciężkiej ropy z Bliskiego Wschodu, a nawet niektórych odwiertów z Zatoki Meksykańskiej.
Dyskryminowanie złóż kosztem paliwa, które może mieć gorsze konsekwencje dla środowiska, jest szaleństwem. By świat uniknął katastrofalnych zmian klimatycznych, USA potrzebują polityki kontrolowania emisji dwutlenku węgla. UE musi wdrożyć i wzmocnić tę, którą już ustanowiła. Kontrproduktywne gesty wymierzone w kanadyjską ropę, czynione głównie dla efektu politycznego, nie zastąpią prawdziwych działań.