Zostały właściwie godziny na uratowanie euro - pisze "Financial Times".

Obawy o zdolność poszczególnych państw unii walutowej do obsłużenia swoich kredytów stały się "samonapędzające" i "bez radykalnej zmiany w psychologii rynku ryzyko sięgnie teraz samego centrum strefy" - podkreśla "FT".

Rządy eurolandu tak bardzo podważyły swoją własną odpowiedzialność, że jedyny sposób, aby zastosować wobec rynku skuteczną terapię szokową, to położyć na stole prawdziwe pieniądze - sugeruje brytyjski dziennik finansowy. Najlepiej byłoby wykorzystać "do bólu" Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej, który powinien uzbierać fundusz na czas kryzysu, na podtrzymanie cen obligacji wydanych przez dowolne, byle wypłacalne państwo.

>>> Czytaj też: Geithner: USA nie ma zamiaru wspierać finansowo Europy via MFW

Reklama

EFSF może jednak nie móc zebrać wystarczających pieniędzy, by powstrzymać proces utraty zaufania do emitowanych przez rządy papierów wartościowych. Może się okazać konieczne zwrócenie się do Europejskiego Banku Centralnego o pomoc. Brytyjski dziennik podkreśla, że stanowisko redakcji pozostaje bardzo ostrożne wobec takiego rozwiązania. Byłoby lepiej, gdyby EBC nie narażał się w zbyt dużym stopniu na wahania rynku długów publicznych. Byłoby lepiej zamienić EFSF w bank, który EBC pomagałby finansować. Ale sytuacja jest tak poważna i zostało tak mało czasu, że żadnego rozwiązania nie można wykluczyć.

W strefie, w której waluta została skolektywizowana, ale polityka fiskalna i systemy bankowe pozostają narodowe, kryzys długów publicznych zainfekował banki. W większości są one w strefie euro niedokapitalizowane, grozi im też brak dostępu do wystarczających funduszy. Skłania je to do ściągania z powrotem pieniędzy z całego świata. A europejski sektor bankowy jest tak wielki, że jeśli zacznie racjonować kredyty na dużą skalę, może wtrącić świat z powrotem w recesję.

Sytuacja jest nagląca i potrzebuje czegoś więcej niż tylko "niezbyt obiecujący" i zbyt wątły plan stabilizacyjny ogłoszony przez Francję i Niemcy - podkreśla "FT". To co plan ten obiecał opiera się na złej diagnozie, która niesłusznie dzieli strefę euro na kraje "fiskalnie szlachetne i te, które uznano za rozrzutnych +grzeszników+".

>>> Czytaj też: Paryż i Berlin rozmontowują CIT-em unijny szczyt

Lepszy i politycznie wykonalny plan musi dawać nadzieję na znalezienie równowagi w strefie euro, a nie obiecywać w nieskończoność cięć budżetowych i drastycznych oszczędności. Musi też zakładać solidny udział wszystkich państw strefy euro, nie zaś tylko Francji i Niemiec.

Naprawianie strefy euro zajmie lata, ale alternatywa byłaby gorsza.

Bardzo ważne jest to, by przywódcy stworzyli warunki do prowadzenia właściwej polityki. Unia monetarna przetrwa tylko wtedy, gdy zechcą tego jej członkowie. I muszą to zrobić teraz - naciska "FT".