Może to oznaczać początek realizację idei Europy dwóch prędkości. "Umowa międzyrządowa ma swoje wady, ale skoro nie jest możliwa zmiana traktatu UE, a to okazało się niemożliwe, to musimy wybrać tego typu współpracę na mocy umowy międzyrządowej" - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy.

Węgry zasygnalizowały, że po konsultacjach politycznych wewnątrz kraju są gotowe przyłączyć się do grupy 23 państw chcących pogłębiać integrację eurolandu - powiedział PAP rzecznik polskiej prezydencji na marginesie trwającego w Brukseli w piątek szczytu UE.

"Idą więc tą samą drogą, co premier Szwecji, który wczoraj był bardzo konstruktywny, ale nie mógł zadeklarować, że się przyłączy bez konsultacji" - dodał Konrad Niklewicz.

W szóstce państw UE spoza eurolandu, które już w nocy z czwartku na piątek zgłosiły chęć przystąpienia do umowy międzyrządowej są Polska, Litwa, Łotwa, Bułgaria, Rumunia i Dania. Do głębszej współpracy fiskalnej nie zgłosiły się wówczas Wielka Brytania (to Londyn obwiniany jest za porażkę kompromisu 27 państw, by zmieniać traktat UE w celu wzmocnienia zarządzania gospodarczego eurolandu), a także Czechy, Węgry i Szwecja

Reklama

>>> Czytaj też: Eurogedon: najczarniejszy scenariusz Europy

Premier Donald Tusk określił rezultat blisko 10-godzinnych obrad jako "pół na pół". "Na pewno ważnym efektem jest to, że większość państw doszła do porozumienia, czyli strefa euro i istotna grupa +euro plus+, natomiast sceptycyzm Brytyjczyków kładzie się jakimś cieniem na tym porozumieniu" - powiedział premier. Dodał, że osiągnięte w nocy z czwartku na piątek porozumienie "samo w sobie być może jeszcze nie jest aż tak intensywne, żeby uspokoić rynki". "Na pewno krok do przodu, ale do entuzjazmu daleko" - podsumował Tusk. Ocenił, że ustalenia są "dość neutralne dla Polski".

Chodzi o wdrożenie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych (tzw. umowa fiskalna), w tym wprowadzenie automatycznych sankcji za łamanie dyscypliny budżetowej dla krajów łamiących limity deficytu i długu publicznego, a także wpisanie do konstytucji przez wszystkie kraje tzw. złotej zasady utrzymywania zrównoważonych budżetów. Na te zmiany naciskała kanclerz Niemiec Angela Merkel, by zapobiec w przyszłości powtórce kryzysu zadłużenia, który z Grecji rozprzestrzenił się na kolejne kraje eurolandu.

By wprowadzić te zmiany drogą zmiany traktatu UE, wymagana była jednomyślność 27 państw. Porozumienie, jak wskazują zgodnie dyplomaci, zablokował Londyn.

"Brytyjczycy stosowali obstrukcję. Nie godzili się na zaproponowane rozwiązania ws. traktatowych zmian, ale też nie przedstawiają swoich propozycji" - mówiły źródła. Inne wskazywały, że Londyn postawił Niemcom i Francji niemożliwe do spełnienia warunki: chciał prawa weta wobec unijnych przepisów dotyczących rynku usług finansowych, by chronić londyńskie City.

>>> Czytaj też: Propozycje, które mają uratować Unię, są zagrożeniem dla Polski

Dlatego rozpoczęto rozmowy o scenariusz, jaki przed szczytem przewidzieli Merkel i Sarkozy: jeśli nie będzie zgody 27 państw UE na zmianę traktatu UE w obecnym systemie instytucjonalnym, będzie umowa międzyrządowa.

"Wolałbym porozumienie jednomyślne (27 państw UE, by zmienić traktat UE - PAP), ale nie było to możliwe. Wierzę, że będzie możliwy udział instytucji unijnych w tym procesie (wzmacniania zarządzania gospodarczego eurolandu i dyscypliny finansowej)" - powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Ocenił, że zasady "nowego paktu stabilności są znacznie ambitniejsze niż to, co obowiązuje w tej chwili".

Inne źródła podkreśliły, że to "Niemcy postawiły wysoko poprzeczkę". Nie chciały zgodzić się na małą zmianę traktatu poprzez rewizję jednego z protokołów, co proponował Van Rompuy. Merkel, relacjonował dyplomata, rozpoczęła szczyt od stwierdzenia, że w grę wchodzi tylko przyjęcie propozycji opracowanych przez nią i Sarkozy'ego.