Niewiele mniej może wyjść na ulicę w sobotę. Takiego poruszenia Rosja nie pamięta od końca lat 80. Lecz dzisiaj antyrządowych haseł nie skandują biedni. Przeciw władzy Władimira Putina zbuntowali się ci, którzy mogliby być mu wdzięczni. Rewolucja białych wstążek – Nasi rodzice całe dziesięciolecia przestali w kolejkach po kiełbasę. Kolejną dekadę głodowali w jelcynowskiej Rosji. Dzisiaj, gdy w końcu mają godziwą pensję, nadrabiają zaległości i przesiadują w centrach handlowych. Moi rówieśnicy nie zaznali głodu ani nie marnowali czasu w kolejkach – mówi „DGP” 21-letni Stas Zacharow z Nowosybirska.

>>> Czytaj też: Belgia: cały kraj sparaliżowany przez strajki. Sytuacja jest dramatyczna

– Mamy ważniejsze sprawy na głowie niż troszczenie się o zawartość garnków – dodaje. Stas, jedynak z rodziny wykładowców akademickich, chce powtórzyć ścieżkę kariery rodziców. Kończy studia historyczne ma uniwersytecie w Nowosybirsku. Na wykłady jeździ własną toyotą, z kierownicą po prawej stronie. Taką sprowadził mu ojciec z Japonii na 20. urodziny. Nie chciał, by jego syn, tak jak kiedyś on sam, całe życie marzł na przystankach autobusowych. Mężczyzna do polityki trafi ł niechcący. Przez przypadek jego kolega, organizujący demonstracje za pomocą serwisu WKontaktie, umieścił Stasa w gronie organizatorów.

– Posypały się setki pytań. Nie mogłem ludziom odpowiedzieć, że znalazłem się tam przypadkowo. Musiałem działać – tłumaczy Stas. Dźwignią protestów są nowoczesne technologie. Białe wstążki – symbol sprzeciwu – przywiązuje się do mercedesów, lexusów czy popularnych wśród Rosjan terenowych SUV-ów.

Reklama

Demonstracje nagrywa się smartfonami. Drogie laptopy, iPady i bezprzewodowy internet pomagają rozprzestrzenić gorące wieści z rosyjskich placów. Wszystkie te dobrodziejstwa jeszcze dekadę temu były poza zasięgiem zwykłych Rosjan. Wczasy w Egipcie, obiady we włoskich restauracjach, weekendy w centrach handlowych pojawiły się w Rosji w wyniku boomu naftowego lat 2002 – 2008. Okres ten pokrywa się z prezydenturą Władimira Putina, który sprawił, że gospodarkę zalała fala petrodolarów. W ciągu dekady zarobki Rosjan wzrosły trzykrotnie. Mimo że wciąż zaledwie 10 proc. mieszkańców może się pochwalić pensją w wysokości polskiej średniej krajowej (ok. 3,5 tys. zł), putinowska dekada przyniosła milionom awans społeczny. Jak wynika z sondaży Centrum Lewady, już połowa Rosjan deklaruje przynależność do klasy średniej (w 2001 r. wskaźnik ten wynosił 27 proc.).

– Po mafijnych latach 90. pragnęliśmy tylko spokoju. Żeby władze nie przeszkadzały nam w odbijaniu się od dna. Udało się: kupiliśmy mieszkanie, samochód, mięso jemy codziennie, a nie od święta – wylicza moskwianka Jelena. Z pensji, jaką 35-latka dostaje na stanowisku menedżerskim, da się nie tylko przeżyć do końca miesiąca, ale i zaoszczędzić. – Nigdy wcześniej nie chodziłam na demonstracje. Tym razem jednak uznałam, że nadszedł czas, by władze zaczęły robić to, co do nich należy – tłumaczy. Nie chcemy rewolucji – Rząd dowiódł swojej indolencji – oburza się Stas. – Robotę prokuratury odwala jeden bloger, Aleksiej Nawalny, tropiąc korupcję w molochach energetycznych, a wielkie pożary lasów gaszą wolontariusze – wymienia.

W zeszłym roku podczas największej od dekad klęski żywiołowej system pomocy dla mieszkańców płonących okolic koordynowali internauci. Z kolei mieszkańcy Jekaterynburga we własne ręce musieli wziąć walkę z dilerami. Utworzona przez nich organizacja Miasto bez Narkotyków w ciągu kilku lat doprowadziła do schwytania i skazania 2 tys. handlarzy. – Nie chcemy rewolucji. Chcemy tylko, by nasze państwo działało sprawnie i uczciwie – mówi nam Tamara Kubaneiszwili, pracująca w jednym z petersburskich muzeów. To właśnie tacy ludzie organizują protesty w Rosji.

Miedwiediew chce demokracji, a nie chaosu

Dmitrij Miedwiediew po raz kolejny obiecał wczoraj demokratyzację życia politycznego w Rosji. Problem w tym, że polityk wiosną przestanie być prezydentem, a podczas swojej kadencji nie zrealizował obietnicy liberalizacji systemu rządów. – Rozumiem wszystkich, którzy mówią o konieczności zmian. Trzeba dać wszystkim aktywnym obywatelom możliwość udziału w życiu politycznym – mówił szef państwa w ostatnim w swojej kadencji orędziu parlamentarnym. Miedwiediew zaproponował – kolejny raz – m.in. powrót do powszechnych wyborów gubernatorów w regionach, uproszczenie rejestracji partii politycznych i utworzenie telewizji publicznej (obok dotychczas istniejącej państwowej), która będzie mniej zależna od Kremla. Postulaty Miedwiediewa nie oznaczają jednak poparcia dla protestów przeciwko nieprawidłowościom na korzyść rządzącej Jednej Rosji, do jakich doszło podczas ostatnich wyborów do Dumy. – Nie damy prowokatorom i ekstremistom wciągnąć społeczeństwa w ich własne awantury, nie dopuścimy do ingerencji z zewnątrz w nasze sprawy wewnętrzne – podkreślił prezydent.