Od nich w dużej mierze zależy kondycja euro i dolara. Prezes EBC Mario Draghi może w tym roku uratować strefę euro. Jeśli Niemcom i Francji nie uda się przeforsować na tyle wiarygodnego planu uzdrowienia finansów publicznych państw Eurolandu, aby uspokoić rynki finansowe i znacząco obniżyć rentowność obligacji peryferyjnych państw strefy, jedynym ratunkiem przed bankructwem Włoch i Hiszpanii będzie nieograniczony zakup obligacji obu krajów. O tym zadecyduje Draghi. Dla Włocha będzie to dramatyczny moment, bo na taki ruch formalnie nie pozwala statut EBC. Stanie przed wyborem: złamać prawo albo przejść do historii w roli grabarza integracji europejskiej.
Rozpad strefy euro, a tym bardziej Unii, oznaczałby dramatyczny wstrząs dla naszej gospodarki, a nawet mógłby podważyć cały dorobek reform i wzrostu od upadku komunizmu w 1989 r. Ale nawet jeśli nie dojdzie do tak poważnego przesilenia, polityka EBC w znacznym stopniu rozstrzygnie o skali recesji w tym roku w krajach unii walutowej. Jeśli Draghi zdecyduje się na dalsze obniżenie stóp procentowych i odsunie na bok obawy o wyższą inflację, recesja może okazać się płytka, na czym zyska również polska gospodarka.
Od działań prezesa Rezerwy Federalnej Bena Bernankego zależy kondycja dolara. Jeśli Fed podtrzyma pozytywne sygnały napływające do nas zza Atlantyku (spadek bezrobocia, odbicie rynku nieruchomości), da to impuls do rozwoju całej Unii Europejskiej. Jeśli nasi partnerzy handlowi z UE zaczną znów notować kilkuprocentowy wzrost PKB, będzie to oznaczać lepsze perspektywy dla eksporterów, a przy okazji zwiększy nasze szanse na pozostanie zieloną wyspą.
J.BIE