Słyszeliście o prawnikach-sępach czatujących na okazję by wzbogacić się na cudzym nieszczęściu? Teraz ten model przyjął się w bankowości.

W czasach, gdy europejskie banki przeżywają ciężkie chwile, Santander specjalizuje się wyszukiwaniu sprzedawców z nożem na gardle. W trakcie ostatniego kryzysu największy hiszpański kredytodawca zwiększył swój udział na brytyjskim rynku, kupując dotknięte kryzysem banki, jak np. Bradford & Bingley. Obecnie, gdy kryzys w strefie euro się przedłuża, Santander robi to samo w Polsce.

>>> Zobacz też: KBC i Santander chcą połączyć Bank Zachodni i Kredyt Bank w Polsce

Poprzez Bank Zachodni, kupiony rok temu za równowartość 4 mld funtów od znajdującego się w opłakanej kondycji Allied Irish Banks, Santander kupi od KBC większość akcji Kredyt Banku za ok. 3,8 mld zł płacąc ok. 1/3 premii. Hiszpański bank będzie kontrolował 80 proc. połączonych banków.

Chociaż na europejskim rynku bankowym to kupujący dyktują warunki, KBC z trudem bronił się przed sprzedażą swojego polskiego banku. Wykorzystanie przez Santandera akcji Banku Zachodniego jako zapłaty przy przejęciu, choć w polskich warunkach rozsądne, mówi jednak dużo o ograniczeniach kapitałowych hiszpańskiego banku. Z powodu planu hiszpańskiego rządu, by zmusić kredytodawców do jasnego określenia swojej ekspozycji na zagrożone kredyty hipoteczne i zwiększenia zabezpieczenia, Santander będzie musiał zgromadzić dodatkowe 100 punktów bazowych kapitału (ok. 30 mld zł), by spełnić wymogi Bazylei III.

Reklama

>>> Czytaj też: Fuzja Kredyt Banku BZ WBK: Hiszpanie numerem trzy na polskim rynku

W przeszłości sprzedawał swoje udziały w spółkach zależnych. Jednak zbyt wiele europejskich banków pozbywa się obecnie aktywów, a sukces z przeszłości nie musi się powtórzyć. Santander wciąż może znaleźć się w kłopotach na poziomie całej grupy kapitałowej. Z drugiej strony, kupując Kredyt Bank, zużywa tylko 5 punktów bazowych kapitału podstawowego.

Umowa zapewni Santanderowi skalę działania, której dotychczas mu brakowało, czyli ok. 10 proc. polskiego rynku. Co więcej, polski sektor bankowy przypomina Hiszpanom sytuację z ich ojczyzny sprzed 20 lat. Nic dziwnego, że kuszą ich perspektywy zysku. Na razie jest jeszcze za wcześnie by wznoście toasty za sukces.