Od kilkunastu dni rynki finansowe zdają się znajdować w stanie przejściowym. Z punktu widzenia analizy technicznej sprawa jest jasna. Na głównych parkietach, szczególnie na Wall Street, mamy trend wzrostowy i nie ma co z tym dyskutować. Fakt, że jego dynamika nie jest imponująca można interpretować dwojako. Z jednej strony można podejrzewać, że siła byków wyczerpuje się. Z drugiej zaś historia dostarcza przykładów, że metoda małych kroków jest często bardziej skuteczna, niż dynamicznych zrywów. Nad tym sielankowym dla byków obrazkiem wisi oczywiście perspektywa korekty. Ale i tu mamy dwa punkty widzenia. Po pierwsze, dynamika trendu wzrostowego może wyznaczać dynamikę korekty, czyli nie ma się czego bać. Po drugie, mowa wciąż jest tylko o korekcie. Żadnego zagrożenia dla głównego trendu nie widać.

Punkt wyjścia na najbliższe dni jest więc taki, że niewielkie ostatnie zmiany indeksów wskazują na niepewność inwestorów co do tego, w jakim kierunku podążą rynki. Kierunek ruchu powinny wkrótce wyznaczyć dane z amerykańskiego rynku pracy. W środę poznamy pierwsze przybliżenia, a ostateczny obraz widoczny będzie w piątek. Jednak do tego czasu trudno oczekiwać spokoju.

Już dziś, nietypowo, jak na poniedziałek, czeka nas cała seria danych. Te europejskie dotyczyć będą aktywności gospodarczej w usługach oraz dynamiki sprzedaży detalicznej. Te zza oceanu pokażą dynamikę zamówień na dobra trwałe i zamówień przemysłu oraz kondycję tamtejszego sektora usług.

Sytuacja na giełdach azjatyckich nie wróży bykom zbyt dobrze. Dziś przewaga spadków jest bardzo widoczna. Nikkei zniżkuje o 0,8 proc. Na godzinę przed końcem handlu grubo po ponad 1 proc w dół szły wskaźniki w Hong Kongu i Bombaju. Na Tajwanie spadek sięgał 1,7 proc. Shanghai B-Share zniżkował o 0,1 proc., a Shanghai Composite o 0,6 proc.

Reklama

Nienajlepszy początek sesji na naszym kontynencie zwiastowały notowania kontraktów na europejskie i amerykańskie indeksy. Szczególnie niepokojąco wyglądał przekraczający 0,6 proc. spadek kontraktów na DAX-a.

Indeks naszych największych spółek od kilku dni charakteryzuje się wyraźną słabością w porównaniu ze wskaźnikami giełdowymi nie tylko wiodących parkietów kontynentu, ale i regionu. Wyskoki w trakcie końcowego fixingu robią coraz gorsze wrażenie, wskazując na chęć dystrybucji akcji przez bardziej doświadczonych inwestorów. Takie działania nie świadczą najlepiej ani o sile rynku, ani o morale graczy.